zaterdag 7 juli 2018

Konstantin von Wegerer 135 Siedlęcin






Wieża rycerski w SSiedlęcin koło 1895



Teraz my musieliśmy także udać się do kościoła w Giebułtów w Saksonii. To był długi spacer, ale wiedzieliśmy, że wkrótce się przeprowadzamy. Ludzie z Kwieciszowice, były zależne od pogody, cztery do pięciu godzin w trasie. Tam i z powrotem było to osiem do dziesięciu godzin, a starzy ludzie w ogóle  nie mogli odwiedzić kościół.

Bibiana była więc bardzo szczęśliwa, gdy w końcu mogliśmy prowadzić się do wieży rycerskiej na Bobrze. Dalem remontować najwyższe piętro dla nas, gdzie był także pokój mój dziadka. Natychmiast pobiegła do okna i długo patrzyła na rozległy otoczenia. Powiedziała z radości, że to jedyna rzecz, za którą tęskniła w naszym leśniczówce. Nasz syn Jörg był również bardzo entuzjastycznie nastawiony od nowego okolica. Miał teraz dziewięć lat i wkrótce znalazł przyjaciół w tym samym wieku. Bóbr był dla nich bogatym łowiskiem rybackim, a latem zaprószało to do kąpieli i pływanie, czego też natychmiast go nauczyłem.

W ten sposób spędzaliśmy razem kilka beztroskich i szczęśliwych lat. Czasami pojawiały się wieści od Gryf, kiedy posłaniec robił objazd w jego podróże, aby nas odwiedzić. Tak słyszeliśmy, że Christoph Leopold na koniec lutego 1656 roku we Wrocławiu, młodej wdowy Zygmunta von Promnitza, Agnes von Rackwitz ożenił. Miesiąc później, ślub odbył się w Gryf z obywatelami Gryfów, Mirsk i okolica. Tam chyba ostro świętowali, ze względu na to żeby sołtys Rębiszowie w swoim upicie spadł z schodów, a następnie natychmiast zmarł. To wspominałem historię z mojego dziadka, jak on z swojego Magdalena pojechał do Stara Kamienica, i powiedział jej o śmierci pana od Czocha po pijatyka w swoim zamku.



Nu moesten wij ook naar de kerk in Gebhardsdorf in Saksen gaan. Dat was een flinke stuk lopen, maar we wisten dat we weldra gingen verhuizen. De mensen uit Blumendorf, waren afhankelijk van het weer, enkele reis vier tot vijf uur onderweg, Heen en terug waren dat acht tot tien uur, en oude mensen konden de kerk al helemaal niet meer bezoeken.

Bibiana was daarom heel blij, toen we eindelijk de riddertoren aan de Bober konden betrekken. Ik had daar de bovenste etage, waarin ook grootvaders kamer was geweest, voor ons opnieuw laten verbouwen. Ze rende meteen naar een raam en keek lang naar de weide omgeving. Ze vertelde mij stralend van vreugde, dat dit het enigste was, wat ze in ons boswachtershuis had gemist. Ook onze zoon Jörg was helemaal enthousiast over de nieuwe omgeving. Hij was nu negen jaar, en vond al snel vrienden van dezelfde leeftijd. De Bober was voor hen een rijk visgebied, en nodigde in de zomer uit om te baden en te zwemmen, wat ik hem ook meteen leerde.

Zo regen zich al snel enkel zorgeloze en vrolijke jaren aaneen. Soms kwam er nog nieuws van de Greiffenstein, als een bode op zijn rit een omweg nam om ons te bezoeken. Zo hoorden we dat Christoph Leopold eind februari 1656 in Breslau de jonge weduwe van Sigismund von Promnitz, Agnes von Rackwitz getrouwd had. Een maand later werd de bruiloft ook op de Greiffenstein met de burgers uit Greiffenberg, Friedeberg en de omgeving gevierd. Daar moet het er flink aan toegegaan zijn, omdat de scholtis van Rabishau in zijn roes van een trap gevallen was en meteen daarna gestorven. Mij kwam daarbij een verhaal van mijn grootvader boven, hoe hij met zijn Magdalena naar Kemnitz reed, en hij haar over de dood van de heer van Tschocha na een drinkgelag op zijn burcht vertelde.

Geen opmerkingen: