donderdag 27 maart 2014

Magdalena z Kwieciszowice 1



Kiedyś już pisałem o dziennik znalezione pod dachu u jeden z domów dom w Kwieciszowice.

Niestety początek dziennik był tak zniszczone ze to nie było do uratowanie. próbuje to teraz przetłumaczyć do (mojemu) Polskiego.

Dziennik jest pisane przez Szymon Feuring z Zittau koło 1425. I zaczyna w okolice Mirsk.

.......byliśmy ostrzeżenie. Późnej pokazało to trochę przesadzone. Lato było tak gorąco i suchy ze cały rzeka wysychała. Tak mało woda wypływała w rzeka ze nawet konie nie mogli zgasić pragnienie. Koło karczma było źródło z zima woda, gdzie furmani i konie mogli pic. Ja tam wymyłam kusz z twarzom i zgasiłem moje pragnienie. chętnie kąpałem się w koryto, ale wtedy na pewno biłby mnie jakiś furman z swoim biczem. poszłam do karczma.

Hans już znalazł mały pokoik z okno z widok na rzeczka. Przez to wiało trochę świeże powietrze do środku, ale poza to śmierdziało butwiały i brudno. To było przez ta stary siano na który musieliśmy spać. Akurat kiedy ja chciałem iść po świeży siana, otworzył się drzwi i był Hansa z dużo świeży siano. My tylko jesteśmy parę dni w podróże z tym zespól koni, i bez względu różnice wieku miedzy nas, jesteśmy już bardzo dobry przyjaciele. Ale Hans często wspomina mnie co moje tato mu obowiązał, pilnować mnie z wszystkich praw i obowiązek. Ale Hans tez wie jak ja nie na widzę brudu, i stare siano rzucił przez okno na zewnątrz. Tam Jorg zbierał siano i robił z tego jego miejsce na spanie, pod nasze wóz. Na początek dziwił mnie to, ze pod każdy wóz spal, przynamniej jeden z pomocników furmana. Ale Hans mi odpowiedział ze u niego, jakiś noc, rozbójnik ukrywał się w jego wóz, i nie wiedzieli o tego, dopóki rozbójnik musiał sikać, i to robił na ładunek. Od tej pory on bardzo uważa i śpi pod woź, Na jedna ucha, jak on mówi.

W karczma było bardzo dużo hałas i dużo dym, ale jedzenie była bardzo dobrze. Byłem dosyć głodno, mnie nie mieli przerwa o południu, aby dosięgać przejście przez Kwisa. Pomocniki furmani znowu żartowali zemną, co taki smarkacz jak ja, tu szuka. Spokojny Hans powiedział dlaczego, i żartowanie zmieniło się w akceptacja. pomocników zaczynali teraz robić żarty z karczmarz, bo on powiedział ze te parę domy trochę dalej w dol rzeki, formują miasto. Ja tez to nie mogę uwierzyć, bo nawet nie było barbakan. Najwyżej to było wielki wieś, i widziałem jeszcze większej wsi. Hans który zawsze, wszędzie wszystko wie, mi wytłumaczyło.

Karczma gdzie mi nocujemy już jest bardzo stary. On leży na stare szlak handlowe Zittau - Jelenia Góry, koło przejście w Kwisa, gdzie już wczesne w wiosno można przejść rzeka. Już dawno temu furmani znaleźli tu bezpieczne miejsce na spanie. Czasami tam spali tez podróżników który mieli szybsze wozy. Dla nich karczmarz miał kilka mały pokoje. Hans i ja dostali, na nasze prośba tez taki pokój. W niespokojne czasy, kiedy byli dużo rozbójników, konwojów wozów dostali zabroniony mężczyzn, który byli płacony przez handlarze wspólnie. W ten sposób powstali co raz więcej domy i chata koło ta karczma na Kwisa. Ale cały ziemia w okolice był od karczmarz i dostał prawo być sędzia w małych spor. Dlatego tez w karczma było okratowane pokój, gdzie możne zamknąć kilka osoby. Ponieważ właściciel karczma używał pieczęci lakowej kształcie sowa, po jakiś czas ludzie nazywali wsi; wsi sowa (po niemiecku Eulendorf). 

















Geen opmerkingen: