Ulewy w latach 30
Jörg
Hans Ulrich wyszedł na zewnątrz, żeby zobaczyć burzę lepiej niż
przez małe okno. Kiedy nagle zobaczył jak fala błoto ruszyło w
dolinie, zbladł, bo przypomniał sobie, że jego dom był na zboczu
góry, a Hedwig i Magdalena w nim. Szybko krzyknął kilka słów do
swoich teściów i rzucił się w burzę. Musiał szybko wrócić do
domu.
Wpadł grat i on trzymał ręce nad głową, aby nie zostać powalonym przez grad wielkości jajka. Burza dmuchnęła go kilka razy, tak że wpadł w błoto. Ale pobiegł dalej, czasami schodząc z drogi, ponieważ nie mógł być dłużej rozpoznany pod potopem, upadał raz za razem. Nagle stał przez chwilę, kiedy powinien był zobaczyć swój dom. Ale była tylko woda i błoto do rozpoznania. Czy było to spowodowane przez nadal spadającymi masami deszczu? Walczył dalej przez burzę i deszcz. W końcu zbliżył się do miejsce swojego domu i zesztywniał. Cały stok był jedną wielką lawiną błotną, która zniszczyła i zakopała jego dom. Pośpieszył przez błoto, które sięgał mu aż do kolana. Jedynie parę ścian wystawały ponad błoto, kilka belki padli nad to. Zaczął tam, kopiąc z rękami. Gdzie Hedwig i Magdalena mogli być, kiedy przyszło błoto. Stary kafelkowy piec wciąż tam był, dźwigary dachowe padli nad piec. To mogło być to miejsce. Kopał i kopal, stawał się coraz słabszy i bezradny. Nadal padał jak cebra. Kiedy wykopał dziurę, prawie natychmiast znów był pełen z błotą. Prawie, wyczerpane chciał poddawać się, gdy zobaczył stopę w błocie. Teraz upadł w tym kierunku i wykopał całą swoją pozostałą siłę. W końcu wykopał ciało i wyczerpany padł obok ciałem Hedwiga.
"Nasz ślubny dzień" wyjąkał i wybuchło płakaniem. Potem usłyszał obok niego ciche jęki. W małym szpara między piecem kaflowym i kilkoma złamany belkami rozpoznał sukienkę Magdaleny w błocie. Ostrożnie odsunął belka, i drapał rękami błoto z małego ciała. Przycisnął do siebie w pełni przemoczone, ale żywe dziecko. Padało i padało, ale Jörg Hans Ulrich z małym dzieckiem na ramieniu był zbyt wyczerpany, by wydostać się ze strefy zagrożenia. W końcu wstał i więcej ślizgał na kolana niż idąc przez błoto, z dala od zawalonego domu. Z wioski przychodzili kilku mężczyzn, którzy widzieli grzmot i jego konsekwencje. Poparli Jörga i przejęli od niego małą Magdalenę. Potem musiał zemdlać, bo wrócił do przytomność się tylko w jednym z gospodarstw w wiosce, w której go zabrali.
Wpadł grat i on trzymał ręce nad głową, aby nie zostać powalonym przez grad wielkości jajka. Burza dmuchnęła go kilka razy, tak że wpadł w błoto. Ale pobiegł dalej, czasami schodząc z drogi, ponieważ nie mógł być dłużej rozpoznany pod potopem, upadał raz za razem. Nagle stał przez chwilę, kiedy powinien był zobaczyć swój dom. Ale była tylko woda i błoto do rozpoznania. Czy było to spowodowane przez nadal spadającymi masami deszczu? Walczył dalej przez burzę i deszcz. W końcu zbliżył się do miejsce swojego domu i zesztywniał. Cały stok był jedną wielką lawiną błotną, która zniszczyła i zakopała jego dom. Pośpieszył przez błoto, które sięgał mu aż do kolana. Jedynie parę ścian wystawały ponad błoto, kilka belki padli nad to. Zaczął tam, kopiąc z rękami. Gdzie Hedwig i Magdalena mogli być, kiedy przyszło błoto. Stary kafelkowy piec wciąż tam był, dźwigary dachowe padli nad piec. To mogło być to miejsce. Kopał i kopal, stawał się coraz słabszy i bezradny. Nadal padał jak cebra. Kiedy wykopał dziurę, prawie natychmiast znów był pełen z błotą. Prawie, wyczerpane chciał poddawać się, gdy zobaczył stopę w błocie. Teraz upadł w tym kierunku i wykopał całą swoją pozostałą siłę. W końcu wykopał ciało i wyczerpany padł obok ciałem Hedwiga.
"Nasz ślubny dzień" wyjąkał i wybuchło płakaniem. Potem usłyszał obok niego ciche jęki. W małym szpara między piecem kaflowym i kilkoma złamany belkami rozpoznał sukienkę Magdaleny w błocie. Ostrożnie odsunął belka, i drapał rękami błoto z małego ciała. Przycisnął do siebie w pełni przemoczone, ale żywe dziecko. Padało i padało, ale Jörg Hans Ulrich z małym dzieckiem na ramieniu był zbyt wyczerpany, by wydostać się ze strefy zagrożenia. W końcu wstał i więcej ślizgał na kolana niż idąc przez błoto, z dala od zawalonego domu. Z wioski przychodzili kilku mężczyzn, którzy widzieli grzmot i jego konsekwencje. Poparli Jörga i przejęli od niego małą Magdalenę. Potem musiał zemdlać, bo wrócił do przytomność się tylko w jednym z gospodarstw w wiosce, w której go zabrali.
Jörg
Hans Ulrich was naar buiten gegaan, om het onweer beter te kunnen
zien als door het kleine raampje. Toen hij plots de modderstroom in
het dal zag stromen, werd hij bleek, want hem schoot te binnen dat
zijn huis tegen de berghelling lag met daarin Hedewig en Magdalena.
Hij riep snel een paar woorden tegen zijn schoonouders en stortte
zich in het onweer. Hij moest snel naar huis.
Het
hagelde, en hij hield zijn handen beschermend over zijn hoofd, om
niet door hagelstenen zo groot als een ei neergeslagen te worden. De
storm blies hem meermalen om, zodat hij in de modder viel. Maar hij
rende verder, raakte soms van de weg, want die was onder de
watervloed niet meer te herkennen, steeds weer viel hij. Plots bleef
hij een ogenblik staan, toen hij zijn huis had moeten kunnen zien
staan. Maar er was alleen maar water en modder te herkennen. Lag het
aan de nog steeds naar beneden stortende regenmassa’s? Hij vocht
zich weer verder door de storm en de regen. Eindelijk kwam hij in de
buurt van zijn huis en verstijfde. De hele helling was één grote
modderlawine, die zijn huis vernield en bedolven had. Hij haastte
zich verder door de modder, die tot zijn knieën kwam. Alleen de
grondmuren staken noch boven de modder uit, met enkele balken lagen
daar weer op. Hij begon daar, met zijn handen te graven. Waar zouden
Hedewig en Magdalena geweest kunnen zijn, toen de modder kwam. De
oude tegelkachel stond er nog, er waren enkele dakbalken op gevallen.
Dat kon de plek geweest zijn. Hij groef en groef en werd steeds
zwakker en moedelozer. Het stortregende nog steeds. Had hij een gat
gegraven, dan liep het bijna meteen weer vol met modder. Hij had
bijna uitgeput opgegeven, toen hij in de modder een voet zag. Nu
stortte hij zich in die richting en groef met al zijn resterende
kracht. Tenslotte had hij het lichaam uitgegraven en zonk uitgeput
over het lichaam van Hedewig.
‘Onze
trouwdag’, stamelde hij, en brak in tranen uit. Toen hoorde hij
langs zich, een zacht jammeren. In een kleine spleet tussen de
tegelkachel en een paar gebroken balken herkende hij in de modder het
jurkje van Magdalena. Voorzichtig haalde hij een balk weg, en krabde
met zijn handen de modder van het kleine lichaam. Hij drukte het
volledig doorweekte, maar levende kind tegen zich aan. Het regende en
regende, maar Jörg Hans Ulrich met het kleine kind op de arm, was te
zeer uitgeput, om uit de gevarenzone te gaan. Tenslotte stond hij op
en roetsjte meer op zijn knieën als dat hij liep door de modder, weg
van zijn ingestorte huis. Uit het dorp kwamen enkele mannen
aangelopen, die het onweer en zijn gevolgen gezien hadden. Ze
ondersteunden Jörg en namen de kleine Magdalena van hem over. Daarna
moet hij flauw gevallen zijn, want hij kwam pas weer bij, in één
van de boerderijen van het dorp waar ze hem naar toe hadden gebracht.
Geen opmerkingen:
Een reactie posten