zaterdag 28 januari 2023

 




Zawody w Kwieciszowicach (lata 30. i 40. XX wieku)

W tak małej wsi jak Kwieciszowice nie wszystkie zawody były reprezentowane. Ale wystarczająco dużo, by utrzymać miasto takie jak to. Opisujemy tutaj, jak ludzie zarabiali na życie na początku ubiegłego wieku. A to z pewnością nie było łatwe na obszarze, gdzie prawdziwa zima mogła panować od początku listopada do końca kwietnia.

Cojest dla człowieka najważniejsze? Dokładnie to, że ma jedzenie i równie ważne, żeby mógł ogrzać swój dom. Oczywiście każdy miał swój własny ogródek warzywny, ale tylko z tym nie da się tego zyć.

Przede wszystkim był piekarz chleba powszedniego; Alfred Gotsche on nazywazł. Oprócz wstawania przed świtem, by upiec chleb, znany był z przyrządzania pysznego „Silesische Wassersammeln”. Gotsche i jego poprzednik Rudolph wyprodukowali również „Schaumfastenbrezeln”, które były sprzedawane na „Schock” (= 60 sztuk). Można je było kupić tylko od połowy stycznia do połowy marca w okresie Wielkiego Postu. Miały bardzo długi okres przydatności do spożycia; nawlekłeś je na sznurek, powiesiłeś w spiżarni i używałeś w razie potrzeby. Te „Schaumbrezelen” były brązowe i skubałeś je kawą. Miałeś też twardą, jasnobrązową „Wasserfastenbrezeln”, którą rozkruszałeś w kawie z mlekiem, cukrem i kawałkiem masła, a potem jadlesz całość z łyżką. Wykonanie tego było znacznie bardziej pracochłonne i kosztowne, ponieważ ciasto po uformowaniu i gotowano, bylpieczono na ruszcie. Może dlatego piekarz z Kwieciszowic sam ich nie zrobił. Na szczęście piekarz Knauthe z Rębiszowa i piekarz Kühn ze Starej Kamienicy regularnie przejeżdżali przez wieś ze swoimi wyrobami chlebowymi, aby jeszcze można było kupić ten przysmak. Alfred sprytnie to przewidział, mieszkał w centrum wsi, w jednym budynku razem z młynarzem Bösem. Woda do zasilania młyna pochodziła ze specjalnie wykopanego potoku młyńskiego.

Dom dalej mieszkał warzywniak Fritz Stannek. Najwyraźniej obywatel nie mógł sam wszystkiego wyhodować i mógł wtedy jechać do Stannka.

Po drugiej stronie drogi był sklep w "Kolonialwaren". Nazwa mówi sama za siebie, sprzedawali rzeczy z egzotycznych zakątków świata. Nie mogło też zabraknąć rzeczy jadalnych. Ale można było tam też pójść np. po zastawę stołową.

Sklep spożywczy Daniela również znajdował się w tej samej okolicy. Tam tez kupilesz również roznich rodzaj cukierek. „Nissel” był przysmakiem, był to rodzaj cukierka, który dzieci uwielbiały. Daniel był także rolnikiem.

Naprzeciwko szkoły mieszkał rzeźnik Gringmuth, który często chodził z rolnikami na targ bydła, aby kupować bydło na rzeź. Miał specjalną piwnicę, w której można było przechowywać lód aż do późnego lata, aby zakonserwować mięso. Lód do tego był piłowany ze stawu rybnego w zimą.

Nieco dalej, w miejscu, które ludzie nazywali Wiesenhäuser, mieszkał niejaki Knoblauch. Oprócz tego, że był rolnikiem, zajmował się także handlem masłem.

Do gotowania potrzebne są patelnie i garnki, mieszkał tam handlarz, który nazywał się Friedrich Vogel. Mieszkał u krawcem Kittelmanem.

Jednak zdecydowanie największą grupę zawodową stanowili ogrodnicy i rolnicy. Wieksze rolnicy czy drobni rolnicy, to nie mial większego znaczenia. Chociaż ta ostatnia grupa (często byli chłopi pańszczyźniani) zwykle miała inną pracę na boku. Co robiłeś, gdy w zimie przez około pięć miesięcy leżał śnieg. Ci rolnicy często byli robotnikami leśnymi lub robili zimą widły do ​​​​siana lub grabie do siana. Te ostatnie miały prawie dwa metry szerokości. Mniej powszechnym dodatkowym zajęciem jesienią był „Zapfenpflücker”, czyli zbieracz szyszek lub. Nasiona służyły do ​​uprawy materiału sadzeniowego dla leśnictwa. W szkółce tej żony często pracowały przy wysadzaniu roślin lub sadzeniu lasów. Naprawdę ciężka praca; rolnika, także dla żon, które musiały doić bydło i pracować na pole oraz na przykład zbierać wodę ze strumienia ciężkimi żeliwnymi dzbanami, aby podlewać ziemię. Bydło trzeba było najpierw wypędzić na pastwisko. Często przez Viebig lub bydlęcą drogę, do Hutch, niegdyś wspólnych pastwisk Kwieciszowicki nad Steinbergiem. Schafschwemme był również w pobliżu. Tam w razie potrzeby można tamowac strumień, aby umyć owce tuż przed strzyżeniem. Ziemia była czasami uprawiana przez konie, ale głównie woły musiały wykonywać ciężką pracę. Biedny rolnik nawet zaprzęgał krowy do wozu. Rolnictwo na dużych wysokościach jest znacznie trudniejsze niż na cieplejszych, płaskich nizinach. Oprócz trawa uprawiano dla bydła oprawione był żyto, ziemniaki, jęczmień, kukurydzę, owies, buraki pastewne i koniczynę. Zwykle kolejny rząd maków na mak. Używano go głównie do wypieków. W pobliżu gospodarstwa znajdowały się drzewa owocowe i ogród warzywny. Wszystko było ogrodzone, ponieważ jelenie, sarny i dziki wychodziły z górskiego lasu w poszukiwaniu pożywienia, zwłaszcza jesienią i zimą. I jak przystało na liczną grupę, we wsi był też przywódca rolników, którym przez wiele lat był Ryszard Enge. Wiele osób hodowało też pszczoły, ale nie było to hobby, tylko część zaspokojenia potrzeb życiowych. Nawet nauczyciel Jaster hodował pszczoły. Te pszczoły czasem użądliły sąsiada, za co Jaster musiał co roku dawać mu sloik miodu w ramach rekompensaty.

Prawie wszyscy ogrzewali dom drewnem. Jeśli sami nie mieli lasu, to pewnie kupili to od leśniczego Fritza Dyballa. Horst Friedrich powiedział, że jako mały chłopiec często jeździł z ojcem na saniach wielkości człowieka załadowanych drewnem opałowym z Boza Gora do Kwieciszowice. Można było trochę hamować i skręcać, stawiając stopy na śniegu. Aby zwolnić, przywiążali kłodę do łańcucha z tyłu sań. Moglesz także ogrzać swój dom węglem lub brykietem. Moż go było kupić u rolnik Oscara Tietze oraz w oddziale Raiffeisenbanku.

Oddział ten prowadzili Herman Zölfel i jego syn Paul. Raiffeisenbank był spółdzielnią rolniczą, można było tam też kupić nasiona i sadzeniaki ziemniaczane czy nawozy.

Czego więcej potrzeba człowiekowi. Ubrania oczywiście. Moglesz zwrócić się o to do Emila Kittelmana. Był wiejskim krawcem. Szata czyni człowieka. Ale Walter Richter był także krawcem. Wraz z nowymi ubraniami pojawiają się nowe buty. Te kilka razy, kiedy kupujesz nowe ubrania, oczywiście wkładasz się całkowicie w nowe.

Za to było wybrać się do Koloni Kwieciscowcki, gdzie mieszkał szewc Oscar Merdon. Nie był jedynym szewcem, we wsi było jeszcze dwóch.

W latach dwudziestych XX wieku fryzjerem był Bruno Müller. Nie miał salonu, on po prostu przysedł do domu. Ale ludzie z Kwieciszowice też chodzili do fryzjera w Proszowej, a ci z Boza Gora do Chromiec. W należącym do młyna domku o romantycznej nazwie „Annaburg” mieszkał kiedyś u piekarz Gotsche z młodym kawalerem fryzjerem. Ale jego imię już nie jest znane.

Rolnicy stanowili główną część ludności pracującej, ale potrzebowali także pomocy w utrzymaniu swoich gospodarstw.

A co myslesz o kowal, Friedrich Böhm był bardzo dobry. Podkuwanie koni to tylko część pracy w kuźni. Friedrich często współpracował z Fritzem Rehnertem przy wykonywaniu wszelkiego rodzaju przedmiotów, takich jak wozow.

Ten Rehnert miał złote ręce; konstruował i wynalazł wszelkiego rodzaju maszyny, ale robił też na przykład sanie konne i łyżwy. Moglesz iść do Alfreda Nocke'a po wszystko, co ma w sobie silnik. Na przykład zbudował kombajn zbożowy dla Willi Knoblauch. Alfred Nocke miał nawet prawdziwy showroom. Można było tam podziwiać najnowsze motocykle DKW. Nocke jako jedyny w wiosce posiadał samochód. We wsi nie było dystrybutora paliwa, na szczęście w Proszowa.

We wsi nie było weterynarza, ale jeśli był problem z urodzeniem cielęcia, wzywano byl rolnika Heinricha Exnera. Miał duże doświadczenie w trudnych porodach cieląt iw wielu przypadkach potrafił doprowadzić poród do pomyślnego zakończenia.

Jeśli po roku znoju i harówki były jeszcze pieniądze, można było je złożyć u wspomnianego Zölfelsa, który reprezentował Raiffeisen Kreissparkasse w Kwieciszowicach. Podobno sejf stał pod schodami.

Tam, gdzie jest dużo lasu, jest też dużo drewna. Istniały więc także tartaki napędzane energią wodną, ​​m.in. przy domu Mathilde Kittelman. Logiczne jest zatem, że był też stolarz; Paweł Stein. Murarzem był Adolf Müller, kruszaczem kamieni Herman Kürzer, a na koncu malarzem Paul Hentschel. W sumie wystarczająca wiedza, aby zbudować cały dom. Na drodze z Boza Gora do Antoniniow stal t „kamienna szopa”. W tej szopa świeże cegły mułowe o długości ok. 30 cm mogły powoli wysychać.

Potem była inna grupa, którą dla wygody nazywamy robotnikami. Większość z nich pracowała dla kolei. Alfreda Buhna w Jelenia Gora. Willi Hain obsługiwał szlabany na przejściu Nonnenwald – Rebiszow z kolei z Paulem Dumbrowskim z Proszowa. Mówiono, że Willi ciagle tam robił na drutach. Najbardziej znanym kolejarzem był Richard Scholz. Scholz, który wolał chodzić w mundurze kolejowym, był inwalidą wojennym i miał tylko jedną rękę. Musiał obsługiwać tory, naoliwiać i przesuwać zwrotnice, nawet przy bardzo silnym mrozie. Richard Scholz pracował przy przejściu Kolonii Kwieciszowicki – Nowe Kamiennica. Jego kolega dorabiał nawet jako fryzjer w domu dozorcy. Bruno Nerger często przesiadywał w dworcu kolejowym w Kwieciszowice, aby zabić czas, robiąc drewniane klapki, które następnie odsprzedawał. Zawiadowca stacji w Kwieciszowice pochodził z Querbach, niejaki Mohaupt, który dzielił swoją zmianę z niejakim Schwanitzem.

Potem było kilka osób, które pracowały na poczcie i telegrafie, jak listonosz Notzen.

Oczywiście w wiosce istniał jakiś rząd; był burmistrz Paul Engman, urzędnik stanu cywilnego i nie można zapomnieć o poborcy podatkowym Paulu Rädischu, który mieszkał w ostatnim domu Koloni Kwieciszowcki. Podatek gruntowy w 1931 roku wynosił 16,05 Reichsmark za hektar. Oczywiście drogi i pobocza również musiały być utrzymane, to robił miejski kantonik Reinhold Langer. Jeszcze był Paul Härtel, który przychodził do domów, żeby zmierzyć światłomierz. Widoczny domy mieli tylko prądu na światło.

Jeśli potrzebowałeś zdjęcia do paszportu, nie musiałeś po to wyjeżdżać ze wsi. Można było pójść do fotografa Alfreda Thomasa w Koloni Kwieciszowicki. Kiedy twoje zdjęcie było gotowe, wisiało na zewnątrz w gablocie, żeby cała wioska mogła zobaczyć, jaki jesteś fotogeniczny. Oczywiście Tomasz nie tylko robił zdjęcia paszportowe, wszystkie ważne wydarzenia były przez niego rejestrowane.

Oczywiście w wiejskiej szkole był nauczyciel np. Paweł Jaster. W budynku szkolnym mieszkał również nauczyciel.

Po całej tej ciężkiej pracy od czasu do czasu była okazja do odpoczynku. Na imprezę lub kufel dobrego piwa można było wybrać się do dwóch karczmy we wsi. W Kolonii Kwieciszowcki mieszkali Hermana i Selmę Urban, aw Kwieciszowice prosperowal salę Emila Meisnera. U Meisner przez pewien czas mieścił również gmach sądu i pocztę z jedynym publicznym telefonem we wsi. Oczywiście na imprezie nie mogło zabraknąć muzyki. Cała rodzina Theuner tworzyła muzykę. Szczególnie muzyka taneczna. Szczególnie Willi był wirtuozem i pięknie grał na skrzypcach. Gdybyś chciał nauczyć się grać na jakimś instrumencie, on by cię nauczył. Willi grał również pierwsze skrzypce w „Dienstagabendverein” w Rebiszow. Klub muzyków amatorów, którzy ćwiczyli we wtorkowe wieczory. Później stało się to „Laienorchester Rabishau”. Grano wszystkie rodzaje muzyki. Niewątpliwie wystąpią również w salach Kwieciszowic. Willi był znany nie tylko ze swojej gry na skrzypcach, ale także pomagał ludziom swoją wiedzą na temat medycyny homeopatycznej.

Oprócz dwóch pensjonatów istniały wspomnia kilka „Sommerfrische”, w których można było wynajmować w wakacja pokoje. Byli to m.in. u Schwill, Tietze – Maurer, krawiec Kittelmann i Willner.

W Kwieciszowicach nie było lekarza, najbliżsi byli lekarze pierwszego kontaktu; Schleuder i Petersen - Brush mieszkali w Starej Kamienicy. Po lekarzy bardziej wyspecjalizowanych, takich jak okulista czy otolaryngolog, trzeba było jechać do Jeleniej Góry. W Mirsku był dentysta. Nie było lekarza i ludzie najpierw zawsze prosili Jastera o pomoc. Na przykład pewnego razu człowieka bolał ząb, ale Jaster nigdy nie wyrywał zębów, a jego żona nie chciała mieć kłopotów z rządem. Ale człowiek, który również nie miał pieniędzy, nalegał. Jaster uczył w tej chwili, ale mężczyzna czekał. Potem Jaster dał mu wodka i wyrwał ząb. Sześć miesięcy później mężczyzna przybył z wózkiem z dużym melonemjako nagroda.

Wprawdzie we wsi mieszkał emerytowany komendant policji, ale policjantem trzeba było wolac w Rębiszowie lub Starej Kamienicy. Ten ostatni następnie przyjechał na swoim koniu służbowym. Joseph Kern, były policjant, mieszkał w pięknie pomalowanym domu. „Jakby pochodziło z Bawarii”, mówili ludzie. Był to ostatni dom po lewej stronie na Viebig i był również „Sommerfrische”. Ale było więzienie (pokoj do aresztu), do tego służyło prawe pomieszczenie remizy.



Portret van een dorpeling (in de eerste helft vorige eeuw)

In een klein dorp als Kwieciszowice waren lang niet alle beroepen vertegenwoordigd. Maar voldoende om een dorp als dit, draaiende te houden. We beschrijven hier hoe de mensen in het begin van de vorige eeuw hun brood verdienden. En dat was zeker niet gemakkelijk in een gebied waar het toentertijd vanaf begin november tot diep in april echt winter kon zijn.

Wat is er dan voor een mens het belangrijkste? Juist dat hij te eten heeft, en minstens zo belangrijk dat hij zijn huis warm kan houden. Natuurlijk had ieder zo zijn eigen groentetuin maar met dat alleen red je het natuurlijk ook niet.

Allereerst was er voor het dagelijkse brood de bakker; Alfred Gotsche heette de beste man. Behalve dat hij voor dag en dauw opstond om brood te bakken stond hij erom bekend dat hij overheerlijke “Silesische Wassersammeln” maakte. Gotsche en zijn voorganger Rudolph maakten ook de “Schaumfastenbrezeln” die men per “Schock” (= 60 st) verkocht. Je kon ze alleen maar kopen van half januari tot half maart in de vastentijd. Ze waren heel lang houdbaar; je reeg ze aan een snoer, hing ze op in de voorraadkamer, en al naar gelang de behoeft kon je ze gebruiken. Deze “Schaumbrezelen” waren bruin en je knabbelde ze bij de koffie. Je had ook nog de harde lichtbruine “Wasserfastenbrezeln”, die brokkelde je in de koffie met melk, suiker en een stukje boter en het geheel lepelde je dan naar binnen. Het maken hiervan was veel bewerkelijker en duurder omdat het deeg na het vormen gekookt werd en daarna op een rooster gebakken. Misschien dat de Blumendorfer bakker ze daarom zelf niet maakte. Gelukkig kwamen bakker Knauthe uit Rębiszów en bakker Kühn uit Stara Kamienica regelmatig met hun broodwaren door het dorp, zodat men toch deze lekkernij kon kopen. Alfred had het slim bekeken, hij woonde centraal in het dorp, in één gebouw samen met de molenaar Böse. Het water om de molen aan te drijven kwam uit de daarvoor speciaal gegraven molenbeek.

Een huis verderop woonde de groentehandelaar Fritz Stannek. Blijkbaar kon de burger toch niet alles zelf kweken en kon dan bij Stannek terecht.

Aan de andere kant van de weg lag een winkel in “Kolonialwaren”. De naam zegt het al men verkocht spullen uit de exotische windstreken. Daar zullen ongetwijfeld ook eetbare dingen bij zijn geweest. Maar ook voor bijvoorbeeld serviesgoed kon je daar terecht.

In dezelfde buurt lag ook de levensmiddelenwinkel van Daniel. Snoepgoed hoort daar ook bij. “Nissel” was een lekkernij, het was een soort bonbon waar de kinderen dol op waren. Daniel was tevens ook boer.

Tegenover de school woonde slager Gringmuth, die ging vaak met de boeren mee naar de veemarkt om slachtvee in te kopen. Hij had een speciale kelder waar je ijs, om het vlees goed te houden, tot diep in de zomer kon bewaren. Het ijs hiervoor werd in de winter uit een visvijver gezaagd.

Een stukje verderop wat men Wiesenhäuser placht te noemen, woonde een man genaamd Knoblauch. Hij was behalve boer ook handelaar in boter.

Om te koken heb je pannen en potten nodig, er woonde een handelaar die daar in deed hij heette Friedrich Vogel. Die woonde in bij de kleermaker Kittelman.

Maar veruit de grootste beroepsgroep waren de tuinders en de boeren. Herenboeren of kleine boeren het maakt niet veel uit. Hoewel deze laatste groep (vaak voormalige lijfeigenen) meestal nog een ander baantje erbij had. Wat moest je ook als er in de winter een maand of vijf sneeuw lag. Vaak waren deze boeren dan ook bosarbeider, of maakten ze in de winter hooirieken of hooiharken. Die laatste waren bijna wel twee meter breed. Een minder alledaags nevenberoep in de herfst was “Zapfenpflücker”, oftewel kegel- of dennenappelplukker. Het zaad werd gebruikt om plantgoed te kweken voor in de bosbouw. Op die kwekerij werkten dan weer vaak de echtgenotes bij het verspenen van de plantjes of het aanplanten van bos. Voorwaar een zwaar beroep; boer, ook voor de echtgenotes die het vee moesten melken, en meewerken op het land en bijv. met zware gietijzeren kannen water uit de beek moesten scheppen om het land te kunnen bewateren. Het vee moest eerst naar de weiden gedreven worden. Vaak over de Viebig oftewel veeweg, naar de Hutch, ooit de gemeenschappelijke weiden van Blumendorf op de Steinberg. Vlakbij lag ook de Schafschwemme. Daar damde men als het nodig was de beek af, zodat de schapen gewassen konden worden, vlak voor het scheren. Het land werd soms bewerkt met het paard, maar meestal waren het ossen die het zware werk moesten doen. Een arme boer spande zelfs de koeien voor de wagen. Landbouw op grote hoogte is veel moeilijker dan in het warmere, vlakke laagland. Behalve grasland verbouwde men vooral rogge, aardappelen, gerst, koren, haver, voederbieten en klaver voor het vee. Meestal nog een rij klaprozen voor het maanzaad. Dat werd vooral gebruikt in gebak. Fruitbomen en de groentetuin waren vlak bij de boerderij. Alles was met een hekwerk afgezet, want herten, reeën en wilde zwijnen kwamen vooral in de herfst en winter uit het bergbos op zoek naar voedsel. En zoals bij een grote groep betaamt was er ook een boerenleider in het dorp, vele jaren lang was dat Richard Enge. Veel mensen hielden ook bijen, dat was niet voor de hobby, het hoorde er gewoon bij om in je levensbehoefte te voorzien. Zelfs leraar Jaster hield bijen. Een buurman werd wel eens door die bijen gestoken, als schadevergoeding moest Jaster hem elk jaar een pot honing geven.

Het huis verwarmen deed bijna iedereen met hout. Als je zelf geen bos had, kocht je het waarschijnlijk bij de boswachter Fritz Dyballa. Horst Friedrich vertelde dat hij als kleine jongen vaker met zijn vader op een manshoge slee volgeladen met brandhout van Gotthardsberg naar Blumendorf gleed. Remmen en sturen kon je beetje door je voeten in de sneeuw te planten. Om vaart te verminderen bond met een stam aan een ketting achter aan de slee. Je kon je huis ook met steenkool of briketten verwarmen. Je kon het kopen bij boer Oscar Tietze en bij het filiaal van de Raiffeisenbank

Dit filiaal werd gerund door Herman Zölfel en zijn zoon Paul. De Raiffeisenbank was een boerencoöperatie, je kon er ook o.a. zaad- en pootgoed of kunstmest kopen.

Wat heeft een mens zoal nog meer nodig. Kleren natuurlijk. Daarvoor kon je terecht bij Emil Kittelman. Hij was de kleermaker van het dorp. Kleren maken de man. Maar ook Walter Richter was een kleermaker. Bij nieuwe kleren horen ook nieuwe schoenen. Die enkele keer dat je nieuwe kleren koopt steek je, je uiteraard helemaal in het nieuw.

Daarvoor kon je naar Steinhäuser daar woonde de schoenmaker Oscar Merdon. Hij was niet de enige schoenmaker, er waren er nog twee in het dorp.

In de jaren twintig was Bruno Müller de kapper. Een salon had hij niet, hij kwam gewoon aan huis. Maar de mensen van Blumendorf gingen ook in Kunzendorf naar de kapper, terwijl die van Gotthardsberg naar Ludwigsdorf gingen. In het kleine huis dat bij de Molen hoorde, met de romantische naam “Annaburg” woonde bij bakker Gotsche ooit een jonge vrijgezelle kapper in. Maar hoe hij heette is niet bekend.

De boeren vormden het belangrijkste deel van de beroepsbevolking, maar zij hadden natuurlijk ook hulp nodig om hun bedrijf draaiende te houden.

Wat te denken van een smid, Friedrich Böhm was een hele goede. Paarden beslaan is slechts een deel van het werk in een smederij. Friedrich werkte vaak samen met Fritz Rehnert bij het maken van allerhande voorwerpen zoals wagens.

Deze Rehnert had gouden handjes; hij maakte en bedacht allerlei machines, maar hij maakte ook bijv. arrensleden en schaatsen. Voor alles waar een motor op zat kon je terecht bij Alfred Nocke. Zo bouwde hij voor Willi Knoblauch een maaidorsmachine. Alfred Nocke had zelfs een echte showroom. Daar kon men zich vergapen aan de nieuwste DKW motorfietsen. Nocke was trouwens de enige in het dorp die een auto bezat. Een benzinepomp was het dorp niet rijk, gelukkig was er in Kunzendorf wel één.

Een veearts was er niet in het dorp maar als er een probleem was met de geboorte van een kalf deed men een beroep op boer Heinrich Exner. Deze had veel ervaring met moeilijke geboortes bij kalveren en kon in veel gevallen de geboorte tot een goed einde brengen.

Was er op het eind van een jaar zwoegen en ploeteren nog geld over, dan kon je het kwijt bij de eerder genoemde Zölfels die de Raiffeisen Kreissparkasse in Kwieciszowice vertegenwoordigden. De kluis stond, naar verteld wordt onder de trap.

Waar veel bos is, is ook veel hout. Dus houtzagerijen aangedreven op waterkracht waren er ook o.a. bij het huis van Mathilde Kittelman. Logisch dus dat er ook een timmerman was; Paul Stein. Adolf Müller was een metselaar en Herman Kürzer steenbreker en tot slot Paul Hentschel was schilder. Al met al genoeg expertise om een heel huis te kunnen bouwen. Aan de weg van Gotthardsberg naar Antoniwald stond een zog. “steenschuur”. In deze schuur konden de verse ca. 30 cm lange lemen bakstenen langzaam drogen

Dan was er nog een groep die we voor het gemak maar arbeiders noemen. Het merendeel hiervan werkte bij de spoorwegen. Alfred Bühn in Hirschberg. Willi Hain bediende de spoorbomen bij de overgang Nonnenwald – Rabishau in toerbeurt met Paul Dumbrowski uit Kunzendorf. Men zei dat Willi altijd aan het breien was. De bekendste spoorman was Richard Scholz. Scholz, die het liefst in zijn spoorweguniform rondliep, was oorlogsinvalide en had maar één arm. Daarmee moest hij de spoorbomen bedienen, de wissels olien en verzetten, zelfs bij zeer strenge vorst. Richard Scholz was werkzaam bij de overgang Steinhaüser – Neu Kemnitz. Zijn collega verdiende in het baanwachtershuisje zelfs bij als kapper. Bruno Nerger zat vaak in het spoorbaanhuisje in Blumendorf, om de tijd te doden maakte hij houten slippers, die hij dan weer doorverkocht. De stationschef in Blumendorf kwam trouwens uit Querbach, ene Mohaupt die zijn dienst deelde met ene Schwanitz.

Dan waren er nog enkele mensen die bij de post en telegraaf werkten zoals postbode Notzen.

Er was natuurlijk een soort van overheid in het dorp; zo was er de burgemeester/schout Paul Engman, een burgerlijkestandmedewerker en niet vergeten de belastingophaler Paul Rädisch deze woonde in het laatste huis van Steinhäuser. De grondbelasting in 1931 was 16,05 Reichsmark per hectare. De wegen en bermen moesten natuurlijk ook bijgehouden, dat deed de gemeentelijke kantonnier Reinhold Langer. Dan was er nog Paul Härtel, die kwam de huizen langs om de lichtmeter op te nemen. Niet alle huizen hadden schijnbaar meer elektriciteit in huis dan voor het licht.

Had je een foto voor een paspoort nodig dan hoefde je daarvoor het dorp niet uit. Je kon terecht bij de fotograaf Alfred Thomas in Steinhaüser. Als je foto klaar was hing hij buiten in de vitrinekast, zodat het hele dorp kon zien hoe fotogeniek je was. Thomas maakte uiteraard niet alleen pasfoto’s alle belangrijke gebeurtenissen werden door hem op de plaat vastgelegd.

Natuurlijk was er dan nog de leraar aan de dorpsschool bijv. Paul Jaster. De leraar woonde overigens in het schoolgebouw.

Na al dat zware werken was er van tijd tot tijd gelegenheid voor ontspanning. Voor een feest of een goed glas bier kon je terecht bij de twee gasthuizen die het dorp rijk was. In Steinhäuser had je Herman en Selma Urban en in Blumendorf had je de zaal van Emil Meisner. Bij Meisner was ook een tijdlang de rechtbank en het postkantoor met de enige openbare telefoon in het dorp. Bij een feest hoorde natuurlijk ook muziek. De hele familie Theuner maakte muziek. Met name dansmuziek. Vooral Willi was een virtuoos en speelde prachtig viool. Als je een instrument wilde leren spelen, bracht hij het je wel bij. Willi speelde ook 1e viool in de “Dienstagabendverein” in Rabishau. Een clubje amateurmusici die op dinsdagavond oefende. Later werd dit het “Laienorchester Rabishau”. Men speelde allerlei soorten muziek. Ongetwijfeld zullen ook in de zalen van Blumendorf opgetreden hebben. Willi was niet alleen bekend vanwege zijn vioolspel, hij hielp mensen ook met zijn kennis van homeopathische geneeswijzen.

Behalve bij de twee gasthuizen waren er nog de eerder genoemde “Sommerfrische” waar je kamers kon huren. Die waren o.a. bij Schwill, Tietze – Maurer, kleermaker Kittelmann en Willner.

Een arts was er niet in Kwieciszowice, de dichtstbijzijnde huisartsen waren; Schleuder en Petersen - Borstel woonden in Stara Kamienica. Voor de meer gespecialiseerde artsen zoals de oogarts of kno arts moest men naar Jelenia Góra. In Mirsk was een tandarts. Er was geen arts en men vroeg altijd Jaster om hulp. Zo had er eens een man tandpijn, maar Jaster had nooit tanden getrokken en zijn vrouw wilde geen problemen met de overheid hebben. Maar de man die ook geen geld had stond er op. Jaster gaf op het moment les, maar de man wachtte. Naderhand gaf Jaster hem een borrel en trok de tand. Een half jaar later kwam de man aanzetten met een karretje met daarop een grote meloen

Hoewel er een gepensioneerde politie hoofdman in het dorp woonde, moest je voor een politie agent in Rębiszów of Stara Kamienica zijn. Deze laatste kwam dan op zijn dienstpaard. Joseph Kern, de oud politieman woonde in een huis dat heel mooi beschilderd was. “Alsof het uit Beieren kwam”, zeiden de mensen. Het was het laatste huis aan de linkerkant aan de Viebig en was ook een “Sommerfrische”. Er was overigens wel een gevangenis, de rechter ruimte van de brandweerkazerne diende hiervoor. Waarschijnlijk heeft een wraakzuchtige gevangene direct na de oorlog de burgemeester Paul Neumann vermoord.













Geen opmerkingen: