rodzina Thomas z Kolonii Kwieciszowice
Przycisnęła mi dzbanek mleka w dłoni, dała jej brata, który teraz kłaniał się, kolejny długi pocałunek, wziął koszyk z jajami i poszliśmy. W drodze powrotnej już nie mogliśmy tańczyć, bo oboje musieli nosić coś. Oprócz tego Ania wzięła moją wolną rękę. Po chwili powiedziała "Moja lewa ręka boli od noszenia, chcę moje kosz teraz podjąć w prawą rękę, ale ja nie chcę puścić ciebie.' I rozkazałem: "kosz i dzbanek na ziemie!" Które oboje zrobiliśmy. Najpierw daliśmy siebie wolny ręka, dopiero wtedy puściliśmy zajęty rąk, tak byliśmy ciągle związane. Na końcu, odwróciliśmy się i wzięliśmy ponownie nasze rzeczy. "Jesteś mądry chłopak", powiedziała, śmiejąc się i dał mi głośny pocałunek na policzek. Wkrótce byliśmy przed murów miasta Jelenia Góra, Ania i wskazał na dom rodziny Kachel, który można o dróżniać przez małą wieżyczkę na dachu od innych domów.
"Wieżyczka ojciec zbudował u ostatniego remontu dachu, dla dziadek. Kiedy on był stary i nie może chodzić daleko, skarżył się o nic, tylko o tym, że już nie mógł zobaczyć góry. To przygnębił go. Parę razy wspiął z drabinie na strych, i wyglądał przez właz do góry. Dlatego ojciec budowal wieża dla niego, a dziadek siedział tam bardzo często. Można stamtąd patrzeć na wszystkie strony. Na koncu, w jakiś dzień zmarł tam. Znaleźli go tam później. Ojciec mówi, chociaż on umarł bez błogosławieństwa i ostatniego namaszczenia, na pewno, zmarł szczęśliwy, i wierzę to również. Nikt nie lubi, aby przejść od tego czasu do szczytu wieży. Zgadzas się kiedy będziemy się wspinać tam późni.?" Skinąłem szczęśliwie tak, i powtarzaliśmy nasze gry zmienić ręce, który ćwiczyliśmy tak często po drodze, że możemy to robić błyskawice. Cały nie byłem zdumiony, że lubiłem taki dziecinny gry. Ania była przez to tak wesoła.
Ze drukte me de melkkan in de hand, gaf haar broer, die
zich nu naar beneden boog, weer een lange kus, nam de korf met eieren en
wandelde weg. Op de terugweg konden we nu niet meer dansen, want we moesten
beiden iets dragen. Toch nam Ania weer mijn vrije hand. Na een poosje zei ze;
‘Mijn linkerarm doet pijn van het dragen, ik wil mijn eierkorf nu in de
rechterhand nemen, maar ik wil jou ook niet loslaten.' Ik commandeerde:
‘Eierkorf en melkkan neerzetten!’, wat we beiden ook deden. We gaven elkaar
eerst, de nu vrije handen, en dan pas lieten we de andere los zodat we steeds
met elkaar verbonden waren. Tenslotte draaiden we ons om en pakten onze spullen
weer op. ‘Jij bent een slimme jongen’, zei ze lachend en gaf me als dank een
luide klapzoen op de wang. Al snel kwamen we bij de stadsmuren van Hirschberg,
en Ania wees op het huis van de familie Kachel, dat zich door een klein
torentje op het dak van de andere huizen onderscheidde.
‘Het torentje heeft vader bij de laatste renovatie van
het dak, voor grootvader laten bouwen. Toen die oud was en niet meer ver kon
lopen, klaagde hij nergens over, behalve dat hij nu de bergen niet meer kon
zien. Daar raakte hij teneergeslagen van. Hij was enkele keren met een ladder
op de zolder geklommen, en had door een luikje naar de bergen gekeken. Daarom
heeft vader het torentje voor hem gebouwd, en grootvader zat er dan ook heel
vaak. Men kan van daaruit, alle kanten opkijken.Tenslotte is hij daar op een
dag gestorven. Men heeft hem eerst later daar aangetroffen. Vader zegt, dat hij
dan wel zonder zegen en laatste oliesel, maar zeker, gelukkig gestorven is, en dat geloof ik ook.
Niemand gaat sindsdien graag naar boven in het torentje. Zullen wij er straks
eens naar toe klimmen?’ Ik knikte blij ja, en we herhaalden ons spelletje met
de handenwissel bij het dragen, dat we onderweg nu zo vaak geoefend hadden, dat
we het flitsnel konden. Ik verbaasde me
er ook helemaal niet meer over, dat ik zulke kinderspelletjes leuk vond.
Ania was er zo vrolijk onder.
Geen opmerkingen:
Een reactie posten