zondag 27 maart 2016

Konstatin Wegerer 22

zamek Gryf

Wtedy dopiero dotarło do mnie, że chłopiec może był  bogaty spadkobierca rodu Schaffgotschów. Kiedy zapytałem go o to, potwierdził mi to, jak gdybym pytałem go o pogoda. To spodobało mi bardzo. Wsiadłem na jego konia, który był jeszcze trochę niespokojny. On wziął mojego konia i pojechaliśmy na górę do zamku. My właśnie dotarliśmy do zewnętrznej bramy zamku, kiedy głośny krzyczący grupa jeźdźca jechała w naszej strony. Wszyscy byli bardzo podekscytowani, bo najwyraźniej widzieli jak koń Hans Ulrich przestraszył się i uciekł, z podwórku zamek. Teraz ludzie byli szczęśliwi widząc młodego Pana z powrotem bez szwanku. On powiedział w skrócie, co się stało. Nieco starszy pan przyszedł jedzie do mnie i podał mi rękę i przedstawił się: "Jestem Ernst von Borau, głównym hetman zamek Gryf. Wszyscy jesteśmy bardzo wdzięczny. Proszę przyjść do zamku i być naszym gościem. Jak masz na imię? "

I ponownie powiedziałem moje nazwisko, a także, że przyszedłem z wieży rycerskiej w Siedlęcin. Następnie pojechaliśmy wszyscy razem w zewnętrznym podwórku zamek. Dalej nie dojechaliśmy, bo piękna kobieta podeszła do nas. To musiała być matka Hansa Ulricha, bo skoczył z konia i padł w jej ramiona. Znowu powiedział, co się stało, a teraz też jego matka przywitała mnie serdecznie: "Proszę być naszym gościem. Dziękuję za ten akt odwagi. Co cię sprowadza do naszego zamku? "

Powiedziałem jej krótko o moim życiu do tej pory na Bobru i że mój dziadek powiedział mi tyle o Gryf i jej byłych mieszkańców. Wspomniałem specjalny o Ulrich von Schaffgotsch i też o obydwoje Magdaleny, który dziadka osobiście, bardzo dobrze znał. Pani Eleonora musiała się śmiać serdecznie na ta historię, bo to było rzadkie, że ktoś tak mówił o przodkach pierwszej żony zmarłego męża.


Toen werd me pas duidelijk, dat de jongen misschien de rijke erfgenaam van de Schaffgotsch familie was. Toen ik hem daarnaar vroeg, bevestigde hij me dat zo, alsof ik hem naar het weer gevraagd had. Dat beviel me zeer. Ik besteeg zijn paard, dat nog steeds een beetje onrustig was. Hij nam mijn paard, en we reden de berg op naar de burcht. We hadden net de buitenste burchtpoort bereikt, toen ons luid roepend een ruitersschare tegemoet kwam. Ze waren allemaal zeer opgewonden, want ze hadden blijkbaar gezien, hoe het paard van Hans Ulrich in de burchthof geschrokken was, en er vandoor ging, de burchthof uit. Nu was men blij de jonge Heer heelhuids terug te zien. Deze vertelde in korte bewoordingen, wat er zich afgespeeld had. Een iets oudere heer kwam naar me toe gereden en schudde mijn hand, en stelde zich voor: ‘Ik ben Ernst von Borau, de burchthoofdman van de Greiffenstein. Wij zijn je allemaal zeer dankbaar. Alstublieft kom de burcht binnen en wees onze gast. Hoe heet je?’

Ik noemde weer mijn naam en ook, dat ik van de riddertoren in Rüdigersdorf kwam. Daarna reden we met zijn allen de buitenste burchthof in. Verder kwamen we niet, want een mooie vrouw kwam naar ons toe. Het moest Hans Ulrichs moeder zijn, want hij sprong van zijn paard en viel in haar armen. Weer vertelde hij wat er gebeurd was, en nu begroette ook zijn moeder me heel hartelijk: ‘Alstublieft ben onze gast. Dank voor dit moedig ingrijpen. Wat brengt je naar onze burcht?’

Ik vertelde haar in het kort over mijn leven tot nu toe aan de Bober en dat mijn grootvader me zoveel over Greiffenstein en zijn vroegere bewoners verteld had. Daarbij noemde ik speciaal Ulrich von Schaffgotsch en ook de beide Magdalena's, die grootvader persoonlijk en zeer goed kende. Vrouwe Eleonora moest bij het verhaal hartelijk lachen, want het kwam zelden voor, dat iemand zo over de voorvaderen van de eerste vrouw van haar gestorven man sprak.

Geen opmerkingen: