zaterdag 10 november 2018

Wegerer Scholz 10

Rebiszow

Hrabia został następnie załadowany na wóz , a podróż najpierw poszło do leśniczówka, gdzie załadowano kilka sztuk bagażu od hrabia, a potem do Kwieciszowice, Proszowa i Rębiszów. Stąd był droga przez pola do zamek Gryf.

Muzycy który do tego czasu towarzyszyli pochód, z powodu silnego picia stali się coraz bardziej niepewni, tak że słuchanie ich nie było już zabawne. Ludzi po drodze hrabia ciagle życzyli "niech żyje nam". W każdej wiosce, w której ludzie przechodzili, słychać głośno: "Niech żyje Christoph Leopold, niech żyje Christoph Leopold!" I wielu mieszkańców przejęło ten krzyk. tak zmieniło transport rany w pochód triumfalna z czego stary hrabia cieszył. Było też głośno wołane: "Niech żyje Jörg Hans Ulrich!" Hrabia najpierw chciał poprawić, że nazwisko jego ojca to tylko Hans Ulrich. Po kolejnym "Niech żyje Jörg Hans Ulrich!" Jeden z muzyków powiedział mu, że to imię nowego sołtysa, który na wiosnę sam wyznaczył hrabiego.


Hrabia podziękował w Rębiszowie za piękne przewodnictwo i opiekę i wysłał mieszkańców Kwieciszowice z powrotem do domu. Może chciał omijać  wejście do zamku 'przesiąknięty' przez piwo. W ten sposób hrabia przybył do swego zamku pod spokojny akompaniamentem, ale zalane w trupa i mieszkańców z Kwieciszowic nadal świętowali aż do późnej nocy. W końcu już nie mieli po dłuższym czasu taka dobra impresa w swoim państwo.




Vervolgens werd de graaf op de wagen geladen, en de reis ging eerst naar de boswachterij, waar nog enkele bagagestukken opgeladen werden en verder naar Blumendorf, Kunzendorf en Rabishau. Vandaar ging een weg door de velden naar de Greiffenstein.

De muzikanten die de stoet tot dan toe begeleid hadden, waren echter door het sterke drankgebruik steeds onzekerder geworden, zodat het geen groot plezier meer was, om naar hen te luisteren. Men had onderweg ook steeds de graaf laten ‘lang leven’. In elk dorp waar men doortrok, klok het luid: ‘Lang leve Christoph Leopold, lang leve Christoph Leopold!’ en vele bewoners namen de kreet over. Zo werd van het gewondentransport eerden een triomftocht, waarvan de oude graaf duidelijk van genoot. Ook werd er luid: ‘Lang leve Jörg Hans Ulrich!’ geroepen. De graaf wilde eerst nog corrigeren, dat de naam van zijn vader slechts Hans Ulrich was geweest. Na een volgend ‘Lang leve Jörg Hans Ulrich!’ werd hem door één van de muzikanten verteld, dat dit de naam van de nieuwe schout was, die de graaf zelf in het voorjaar benoemd had.

De graaf bedankte in Rabishau hartelijk voor de mooie begeleiding en verzorging en stuurde de meegelopen Blumendorfer weer naar huis terug. Misschien wilde hij zich een door bier doordrenkte intocht op zijn burcht besparen. Zo kwam de graaf onder een rustige begeleiding maar stomdronken op zijn burcht aan, en de Blumendorfer feestten nog tot diep in de nacht. Ze hadden tenslotte al lang niet meer zo’n vrolijk feest in hun heerschap meer gehad.

Geen opmerkingen: