vrijdag 19 april 2019

Weger Scholz 33


Lesnik i kobiety na szkolka lesnie w Antonowie

Pozornie bardzo spokojne postawiłem szklankę dla Philippa. Właśnie rozmawiał ze swoim sąsiadem, przerwał rozmowę, kiedy mnie zobaczył, a przy jego "dziękuję" nasze oczy długo patrzyły na siebie. Każdy wyjście do kuchni był ciężkim pożegnaniem, każdy wejście do stołu radosnym powitaniem.

Życzyłem sobie, że jedzenie potrwał długo, bardzo długo. Ale potem chciałem, żeby to się szybko skończyło, bo mogłem tylko myśleć o to, że chce mieć dla siebie Philippa po obiedzie, żeby wywabić go z leśniczówka w lesie. W mojej pomyśli już nad tym pracowałem. Próbowałem wyobrazić sobie wszystkie trudności, które mogą wystąpić, a także jak ich uniknąć. Gdyby tylko on przyszedł.

Jedzenie się skończyło, już zrobiliśmy naczynia w kuchni. Pomiędzy czasie zawsze wchodziłem do pokoju gościnnego, aby rozdawać napoje. W pewnym momencie usłyszałem, że hrabia mówi, że nadszedł czas na spanie, ponieważ polowanie rozpoczęło się wcześnie rano. Z dusza na ramieniu, wziąłem puste kieliszki ze stołu, przyniosłem je do kuchni i wyszedłem z domu.

Przeszedłem przez ogród, ale nie do naszego domu ale do drugiej stronie ulicy, ale stanąłem przed bramą ogrodu, skąd można było wejść do lasu. Czekałem, czekałem i byłem już w ten moment, aby zapomnieć o wszystkich moich marzeniach i pragnieniach, kiedy drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Philipp. Zamknąłem za sobą bramę ogrodową. On musiał to usłyszeć. Teraz był moment prawdy. Zatrzymałem się na chwilę u bramie, aby mógł zobaczyć mnie w świetle księżyca. Przeszedł kilka kroków w kierunku bramy ogrodu. Potem ja poszedłem do lasu. Droga była wąska, ale nadal widoczna. Od czasu do czasu wziąłem gałązek i połamałem ją, tak jakbym na ją deptałem. Philipp nie stracił mnie z oczu. Ja byłem łania, on był teraz pogonił mnie.



Ogenschijnlijk heel rustig zette ik het glas voor Philipp neer. Hij was net in gesprek met zijn buurman, onderbrak het gesprek, toen hij mij zag, en bij zijn ‘dank je’ bleven onze ogen lang in elkaar kijken. Elke gang naar de keuken was een zwaar afscheid, elke nieuwe gang naar de tafel een vrolijke begroeting.

Ik wenste me, dat het eten lang, heel lang zou duren. Dan echter wilde dat het snel afgelopen zou zijn, want ik kon er alleen maar aan denken om Philipp na het eten voor mij alleen te hebben, hem uit het boswachtershuis in het bos te lokken. In gedachten was ik daar al mee bezig. Ik probeerde me alle moeilijkheden voor te stellen, die konden optreden, naar ook hoe deze te vermijden. Als hij maar kwam.

Het eten was voorbij, we hadden in de keuken de vaat al gedaan. Ik was tussendoor steeds de gastenkamer ingegaan om drankjes uit te delen. Op een gegeven moment hoorde ik de graaf zeggen, dat het tijd voor de nachtrust was, omdat ’s morgens vroeg de jacht begon. Mijn knieën knikten, maar ik haalde de lege glazen van de tafel, bracht ze naar de keuken, en ging het huis uit.

Ik liep door de tuin, maar niet naar ons huis maar naar de andere kant van de straat, en bleef voor de poort van de tuin staan, van waaruit men in het bos kon gaan. Ik wachtte en wachtte en was al op het moment, om al mijn dromen en wensen te vergeten, toen de deur open ging en Philipp naar buiten kwam. Ik liet de tuinpoort achter me dicht vallen. Dat moest hij gehoord hebben. Nu was het moment van de waarheid. Ik bleef nog even bij de poort staan, zodat hij mij in het maanlicht kon zien. Hij liep enkele stappen in de richting van het tuinhek. Vervolgens ging ik verder naar het bos. De weg was smal, maar toch goed zichtbaar. Af en toe nam ik een takje en brak het, net alsof ik er op getrapt had. Philipp mocht me niet uit het oog verliezen. Ik was het ree, hij liep nu achter me aan.

Geen opmerkingen: