Bitwa pod Burkatow
Po
usłyszeniu historii o bitwie nie byłem w stanie kontynuować jazdy.
Tam, niedaleko ode mnie, były setki zabitych, a zwłaszcza rannych,
w nadziei na pomoc. Odwróciłem samochód w tym kierunku, z którego
przybył pułk i po kilku milach dotarłem na pole bitwy. Kompania
Prus została pozostawiona i nosiło zraniona
do wozów bagażowych, które powoli jechały przez pole. Zatrzymałem
się i poszukałem rannych, którym nadal można było pomóc. Kilka
godzin po bitwie wielu wykrwawiło się na śmierć, a ich krzyki
milczały. Tylko tu i tam słychać było cichy jęk.
Najpierw znalazłem Austriaka, który stracił rękę przez kulę. Mógł oderwać zdrowym ramieniem paskiem materiału i bandażować rana. Zabrałem go do mojego wóz i znów zacząłem szukać. Drugim rannym był pruski muszkieter. Miał draśniecie w udo, ale był nieprzytomny. Najpierw musiałem potrząsnąć nim do świadomość, zanim mogłem się do niego zwrócić. Mógł się sam potknąć do mojego wóz dopiero po opatrywanie nogi. Znalazłem trzech innych Prusów i jednego Austriaka. Potem mój wóz był pełny i pojechałem w kierunku Krzyżowa.
Po drodze spotkała nas orszak wozów terenowe. W trzecim wóz rozpoznałem pana von Zedlitz z Krzyzowa. Zatrzymał się i zawołał mnie, że natychmiast wyszli z pomocy, po ustaniu hałasu wojennego. W jego majątku wszystko było przygotowane na przyjęcie rannych.
Przyniosłem więc pierwszą dostawę rannych żołnierzy do posiadlosc Krzyżowa. Hrabina i jej służący byli już gotowi do umycia i opieki nad ranami. Niestety częściowo zdarzyło się to przy użyciu bardzo szorstkich, ale skutecznych metod. Silna kobieta odciąła resztki skóry i mięśni z ran dużym nożem, aby mogły się lepiej leczyć. Z tym ranni znów krzyczeli z bólu. Młoda dziewczyna, która prawdopodobnie nie widziała dużo krwi w swoim życiu i została zdezorientowana krzykiem ludzi, w końcu zemdlała. Inne kobiety śmiały się, a tymczasem wytarły przemoczone z krwi ręce na ich fartuchy. Oni również prawdopodobnie wykonali tę pracę po raz pierwszy w życiu, ale byli już przyzwyczajeni do krwi i krzyków podczas uboju bydła
Najpierw znalazłem Austriaka, który stracił rękę przez kulę. Mógł oderwać zdrowym ramieniem paskiem materiału i bandażować rana. Zabrałem go do mojego wóz i znów zacząłem szukać. Drugim rannym był pruski muszkieter. Miał draśniecie w udo, ale był nieprzytomny. Najpierw musiałem potrząsnąć nim do świadomość, zanim mogłem się do niego zwrócić. Mógł się sam potknąć do mojego wóz dopiero po opatrywanie nogi. Znalazłem trzech innych Prusów i jednego Austriaka. Potem mój wóz był pełny i pojechałem w kierunku Krzyżowa.
Po drodze spotkała nas orszak wozów terenowe. W trzecim wóz rozpoznałem pana von Zedlitz z Krzyzowa. Zatrzymał się i zawołał mnie, że natychmiast wyszli z pomocy, po ustaniu hałasu wojennego. W jego majątku wszystko było przygotowane na przyjęcie rannych.
Przyniosłem więc pierwszą dostawę rannych żołnierzy do posiadlosc Krzyżowa. Hrabina i jej służący byli już gotowi do umycia i opieki nad ranami. Niestety częściowo zdarzyło się to przy użyciu bardzo szorstkich, ale skutecznych metod. Silna kobieta odciąła resztki skóry i mięśni z ran dużym nożem, aby mogły się lepiej leczyć. Z tym ranni znów krzyczeli z bólu. Młoda dziewczyna, która prawdopodobnie nie widziała dużo krwi w swoim życiu i została zdezorientowana krzykiem ludzi, w końcu zemdlała. Inne kobiety śmiały się, a tymczasem wytarły przemoczone z krwi ręce na ich fartuchy. Oni również prawdopodobnie wykonali tę pracę po raz pierwszy w życiu, ale byli już przyzwyczajeni do krwi i krzyków podczas uboju bydła
Nadat
ik het verhaal over de slag gehoord had, kon ik niet meer verder
rijden. Daar, niet ver van mij, lagen nu weer honderden doden, en in
het bijzonder gewonden, die op hulp hoopten. Ik keerde mijn wagen in
die richting, vanwaar het regiment gekomen was en bereikte na enkele
mijlen het slagveld. Een compagnie Pruissen was achter gebleven en
droeg gewonden naar bagagewagens, die langzaam over het veld reden.
Ik stopte en zocht ook naar gewonden, die nog te helpen waren. Nu
enkele uren na de strijd, waren vele doodgebloed, en hun schreeuwen
was verstomd. Slechts hier en daar was een zacht kreunen te horen.
Als
eerste vond ik een Oostenrijker, die door een kogel een arm verloren
had. Hij had met zijn gezonde arm en reep stof kunnen afscheuren en
zijn wond kunnen afbinden. Ik bracht hem naar mijn wagen en ging weer
op zoek. De tweede gewonde was een Pruisische musketier. Hij had een
schampschot door zijn bovenbeen gehad, maar was bewusteloos. Ik moest
hem eerst bij bewustzijn schudden voor dat ik hem kon aanspreken. Hij
kon zelfs alleen naar mijn wagen strompelen, nadat zijn been
verbonden was. Ik vond nog drie andere Pruissen en een Oostenrijker.
Toen was mijn wagen vol, en ik reed richting Kreisau.
Onderweg
kwam ons een stoet van veldwagens tegemoet. Op de derde wagen
herkende ik de heer von Zedlitz uit Kreisau. Hij stopte en riep naar
mij, dat ze meteen vertrokken waren om te helpen, nadat het
krijgslawaai gestopt was. Op zijn landgoed was al alles voor een
ontvangst van de gewonden voorbereid.
Zo
bracht ik de eerste lading gewonde soldaten naar goed Kreisau. De
gravin en haar bedienden stonden al klaar, om de wonden uit te wassen
en te verzorgen. Deels gebeurde dit helaas met zeer ruwe maar
werkzame methodes. Een sterke vrouw sneed met een groot mes
achtergebleven huid en spierresten uit de wonden, zodat die dan beter
konden genezen. Daarbij schreeuwden de gewonden het nog een keer uit
van de pijn. Een jong meisje, dat waarschijnlijk nog niet veel bloed
in haar leven had gezien, en door het schreeuwen van de mensen in de
war raakte, viel uiteindelijk flauw. De andere vrouwen moesten daarom
lachen en wisten hun met bloed doordrenkte handen tussendoor aan hun
schorten af. Ook zij deden dit werk waarschijnlijk voor de eerste
keer in hun leven, maar waren door slachtingen van vee al aan bloed
en geschreeuw gewend.
Geen opmerkingen:
Een reactie posten