Graf von Zinzendorf
Stałem
tam jeszcze
pogrążony w myślach, kiedy mała dziewczynka przyszła do mnie z
domu. Zatrzymała się w pewnej odległości ode mnie i spojrzała na
mnie z góry na dół, widząc, moje kule i bandażowane
noga.
Potem położyła palec na ustach i wydawało się, że myśli. Na
początku też zaniemówiłem i prawdopodobnie wpatrywałem się w
nią nieco zdumiony.
Miała na sobie prostą szarą lnianą sukienka,
która była wąska trzymane
w
talii przez dużą spódnicę. Na szyi miała biały okrągły
kołnierzyk. Dodatkowo biała czapka ze wstążką na głowie. Miała
na sobie białe pończochy z dzianiny, a na nogach miała czarne
skórzane buty. Spojrzeliśmy na siebie przez chwilę i wreszcie
powiedziałem „Dzień dobry”, a ponieważ dziewczyna powiedziała
„Dzień dobry” w tym samym czasie, oboje śmialiśmy się
serdecznie. To złamało lód. Zapytałem ją o hrabiego Nikolausa
Ludwiga Zinzendorfa i powiedziałem, że jest jej dziadkiem.
Komponował w domu.
Ponownie położyła palec na ustach i zrobiła bardzo spostrzegawczą
twarz: „Nie słyszysz, on gra i śpiewa”.
Ale właściwie nic nie słyszałem. Dziewczyna wzięła mnie za rękę i wciągnęła mnie do domu. Nagle zatrzymała się i powiedziała: „Nazywam się Marie-Louise, a ty?”
Powiedziałem jej moje imię, które potem powoli powtórzyła, jakby chciała wziąć to głęboko do środka. Potem poszliśmy korytarzem, aż ostrożnie otworzyła drzwi. To był salon muzyczny. Na środku był otwarty szpinet. Na nim leżało kilka papieru nutowego, przed szpinet była ławka, ale nikogo nie było widać. Marie-Louise pociągnęła mnie do dwóch krzeseł wzdłuż ściany, gdzie usiedliśmy bez słowa. Spojrzała na szpic z szeroko otwartymi oczami, jakby ktoś tam siedział. Zaczęła rytmicznie poruszać swoim ciałem, jakby słyszała muzykę. Poruszała również wargami, jakby śpiewała słynną piosenkę. Byłem tak zafascynowany tą postawą, że prawie uwierzyłem, że słyszę muzykę w pokoju. Czy był to narastający ból w mojej nodze? Czy stary hrab nie siedzial za spinetem i nie zagrał utworu, który właśnie został skomponowany? Czy to sobie wyobraziłem? Znowu spojrzałem na Marie-Louise, która siedziała u mojego boku tak skoncentrowana, ale także dziwne nieobecna, i nie mogłem już odwrócić wzroku.
Ale właściwie nic nie słyszałem. Dziewczyna wzięła mnie za rękę i wciągnęła mnie do domu. Nagle zatrzymała się i powiedziała: „Nazywam się Marie-Louise, a ty?”
Powiedziałem jej moje imię, które potem powoli powtórzyła, jakby chciała wziąć to głęboko do środka. Potem poszliśmy korytarzem, aż ostrożnie otworzyła drzwi. To był salon muzyczny. Na środku był otwarty szpinet. Na nim leżało kilka papieru nutowego, przed szpinet była ławka, ale nikogo nie było widać. Marie-Louise pociągnęła mnie do dwóch krzeseł wzdłuż ściany, gdzie usiedliśmy bez słowa. Spojrzała na szpic z szeroko otwartymi oczami, jakby ktoś tam siedział. Zaczęła rytmicznie poruszać swoim ciałem, jakby słyszała muzykę. Poruszała również wargami, jakby śpiewała słynną piosenkę. Byłem tak zafascynowany tą postawą, że prawie uwierzyłem, że słyszę muzykę w pokoju. Czy był to narastający ból w mojej nodze? Czy stary hrab nie siedzial za spinetem i nie zagrał utworu, który właśnie został skomponowany? Czy to sobie wyobraziłem? Znowu spojrzałem na Marie-Louise, która siedziała u mojego boku tak skoncentrowana, ale także dziwne nieobecna, i nie mogłem już odwrócić wzroku.
Ik
stond er nog in gedachten verzonken, toen er uit het huis een klein
meisje op me kwam afgelopen. Ze bleef op een zekere afstand van me
staan, en bekeek me van boven naar beneden, zag mijn krukken en mijn
nog steeds verbonden been. Vervolgens legde ze een vinger op haar
mond en scheen na te denken. In het begin was ik ook sprakeloos en
staarde haar waarschijnlijk ietwat verbijsterd aan. Ze droeg een
eenvoudig grijs kleed van linnen, dat in de taille smal gehouden werd
door een grote rok. Om de hals droeg ze een witte rondkraag. Daarbij
een wit kapje met een lint op het hoofd. Ze had witte gebreide kousen
aan, en aan de voeten droeg ze zwarte leren laarsjes. We keken elkaar
een poosje aan, en tenslotte zei ik: ‘Goedendag’, en omdat het
meisje in hetzelfde ogenblik ook ‘Goedendag’ zei, moesten we
beide hartelijk lachen. Daarmee was het ijs gebroken. Ik vroeg haar
naar de graaf Nikolaus Ludwig Zinzendorf, en zei vertelde me, dat hij
haar grootvader was. Hij was binnen aan het componeren. Ze legde
daarbij weer haar vinger op haar lippen en trok een zeer oplettend
gezicht: ‘Hoor je het niet, hij speelt en zingt.’
Maar
ik hoorde daadwerkelijk helemaal niets. Het meisje pakte mijn hand en
trok me het huis in. Plotseling bleef ze staan en zei: ‘Ik heet
Marie-Louise, en jij?’
Ik
vertelde haar mijn naam, die ze vervolgens nog een keer langzaam
herhaalde, alsof ze hem diep in zich wou opnemen. Daarna liepen we
door een gang, totdat ze voorzichtig een deur opende. Het was het
muzieksalon. Midden in de ruimte stond een geopend spinet. Enkele
stukken bladmuziek lagen er bovenop, ervoor stond een zitbank, maar
er was niemand te zien. Marie-Louise trok me naar twee stoelen langs
de muur, waarop we gingen zitten, zonder een woord te zeggen. Ze keek
met ver opengesperde ogen naar het spinet, alsof er iemand zat. Ze
begon ritmisch met haar lichaam te bewegen, alsof ze muziek hoorde.
Ze bewoog ook haar lippen, alsof ze een bekend lied meezong. Ik was
van deze houding zo in de ban geraakt, dat ik zelf bijna geloofde
muziek in de ruimte te horen. Of was dat de weer toenemende pijn in
mijn been? Zat de oude graaf toch niet achter het spinet en speelde
een zojuist gecomponeerd lied? Verbeelde ik me dit alleen maar? Ik
keek weer naar Marie-Louise, die zo geconcentreerd, maar toch ook
eigenaardig geestelijk afwezig langs me zat, en ik kon niet meer
wegkijken.
Geen opmerkingen:
Een reactie posten