Była
mglista październikowa pogoda. Generał Daun wykorzystał to i
zaatakował nas. Rozdzielił swoje oddziały i postawił go w nocy,
abyśmy byli otoczeni i nie kogo mógł nas nas pomagać. Zaskakująco
zaatakował nas w nocy, więc nie przygotowaliśmy jeszcze rozkazu
bitwy. Podczas wielkiego bałaganu z nie przejrzyste walkami
ulicznymi w Hochkirch i pod ostrzałem suwerenny austriackiej
artylerii ponieśliśmy wielkie straty. Król nakazał zatem
uporządkowane wycofanie się, aby uratować swoje wojska. Zostałem
jednak z jedną kompanią w Hochkirch, aby utrzymać wroga tak długo,
jak to możliwe. Za to okopaliśmy się na ulicy. Wściekły
strzelenie kartaczu zmusił nas do szukania osłony za ścianą.
Nagle poczułem uderzenie w nogę, a krew spłynęła z moich
zepsutych spodni. Upadłem i prawdopodobnie straciłem
przytomność.
Kiedy obudziłem się, leżałem w kościele. Moja noga była zabandażowane, ale bardzo bolała. Kobieta podeszła do mnie w nieznanym stroju. Dała mi coś do picia i to przywróciło mi do życzę. Kiedy kobieta znów była u mnie, zapytałem ją o jej osobliwe ubranie. Powiedziała mi, że należy do kościoła Braci Morawscy, który został założony kilka lat temu w dzielnicy Löbau przez hrabiego Zinzendorfa. Słyszeli w Herrnhut od bitwa i od razu ruszyli na pomoc rannym. Byli Pietystami. Kobieta chciała wyjaśnić to dalej, ale inny ranny mężczyzna wołał ją, a ona biegła do nim.
Po około dwóch tygodniach moja noga została uzdrowiona do tego stopnia, że mogłem się potknąć, ale za pomocą kuli. Teraz chciałem opuścić Saksonię, z powrotem do domu, do Śląsk. To nie było tak łatwe, jak sobie wyobrażałem na początku. Nie miałem pieniędzy i byłem zależny od łaskawej pomocy bliźnich. Ponadto byłem wrogim żołnierzem w Saksonii. Każdy mógł to zobaczyć z mojego munduru. Kiedy zapytałem u wozów na ulicy, czy chcą mnie zabrać, zwykle słyszałem tylko ostre, negatywne słowa: „Idź do twój król i najpierw zdobić tam trochę pieniędzy. Potem możesz z nami jechać.
Kiedy obudziłem się, leżałem w kościele. Moja noga była zabandażowane, ale bardzo bolała. Kobieta podeszła do mnie w nieznanym stroju. Dała mi coś do picia i to przywróciło mi do życzę. Kiedy kobieta znów była u mnie, zapytałem ją o jej osobliwe ubranie. Powiedziała mi, że należy do kościoła Braci Morawscy, który został założony kilka lat temu w dzielnicy Löbau przez hrabiego Zinzendorfa. Słyszeli w Herrnhut od bitwa i od razu ruszyli na pomoc rannym. Byli Pietystami. Kobieta chciała wyjaśnić to dalej, ale inny ranny mężczyzna wołał ją, a ona biegła do nim.
Po około dwóch tygodniach moja noga została uzdrowiona do tego stopnia, że mogłem się potknąć, ale za pomocą kuli. Teraz chciałem opuścić Saksonię, z powrotem do domu, do Śląsk. To nie było tak łatwe, jak sobie wyobrażałem na początku. Nie miałem pieniędzy i byłem zależny od łaskawej pomocy bliźnich. Ponadto byłem wrogim żołnierzem w Saksonii. Każdy mógł to zobaczyć z mojego munduru. Kiedy zapytałem u wozów na ulicy, czy chcą mnie zabrać, zwykle słyszałem tylko ostre, negatywne słowa: „Idź do twój król i najpierw zdobić tam trochę pieniędzy. Potem możesz z nami jechać.
Het
was mistig oktoberweer. Dat benutte generaal Daun en viel ons aan.
Hij had zijn troepen verdeeld, en ’s nachts in positie gebracht,
zodat we omsingeld waren, en ons geen hulp kon bereiken. Hij viel,
voor ons verrassend, nog in de nacht aan, zodat we nog geen slagorde
hadden opgesteld. Tijdens de grote warboel met onoverzichtelijke
straatgevechten in Hochkirch en onder het vuur van de oppermachtige
Oostenrijkse artillerie leden we grote verliezen. De koning beviel
daarom tot een geordende terugtrekking, om zijn troepen te redden. Ik
bleef echter met één compagnie in Hochkirch achter, om de vijand zo
lang mogelijk op te houden. We hadden ons daarvoor in een straatje
verschanst. Een woedend kartetsvuur dwong ons, achter een muur
dekking te zoeken. Plotseling voelde ik een slag tegen mijn been, en
bloed stroomde uit mijn kapot gereten broek. Ik zakte in elkaar, en
verloor waarschijnlijk het bewustzijn.
Toen
ik weer bij kwam, lag ik in een kerkje. Mijn been was verbonden, maar
deed veel pijn. Er kwam een vrouw in een mij onbekende klederdracht
op me af gelopen. Ze gaf me iets te drinken en daarmee kwamen mijn
levensgeesten weer bij me terug. Toen de vrouw weer een keer bij me
was, vroeg ik haar naar haar eigenaardige kleding. Ze vertelde me dat
ze bij de Herrnhuter broedergemeente hoorde, die enkele jaren geleden
in de buurt van Löbau door graaf Zinzendorf was opgericht. Ze hadden
in Herrnhut over de slag gehoord, en waren meteen op weg gegaan, om
de gewonden te helpen. Ze waren Piëtisten. De vrouw wilde het nog
verder uitleggen, maar een andere gewonde riep haar, en ze snelde
weg.
Na
ongeveer twee weken was mijn been zo ver genezen, dat ik alleen, maar
met een kruk weer kon strompelen. Nu wilde ik weg uit Saksen, weer
terug naar huis, naar Silezië. Dat was niet zo makkelijk, als dat ik
me dat in het begin had voorgesteld. Ik had geen geld en was op de
genadige hulp van medemensen aangewezen. Daar kwam nog eens bij, dat
ik in Saksen een vijandige soldaat was. Iedereen kon dat aan mijn
uniform zien. Als ik bij een wagen op straat vroeg, of ze me mee
wilden nemen, hoorde ik meestal slechts harde, afwijzende woorden:
‘Ga toch naar je koning en haal daar eerst geld. Dan kun je
meerijden.’