Rebiszow
Hrabia został następnie załadowany na wóz , a podróż najpierw poszło do leśniczówka, gdzie załadowano kilka sztuk bagażu od hrabia, a potem do Kwieciszowice, Proszowa i Rębiszów. Stąd był droga przez pola do zamek Gryf.
Muzycy który do tego czasu towarzyszyli pochód, z powodu silnego picia stali się coraz bardziej niepewni, tak że słuchanie ich nie było już zabawne. Ludzi po drodze hrabia ciagle życzyli "niech żyje nam". W każdej wiosce, w której ludzie przechodzili, słychać głośno: "Niech żyje Christoph Leopold, niech żyje Christoph Leopold!" I wielu mieszkańców przejęło ten krzyk. tak zmieniło transport rany w pochód triumfalna z czego stary hrabia cieszył. Było też głośno wołane: "Niech żyje Jörg Hans Ulrich!" Hrabia najpierw chciał poprawić, że nazwisko jego ojca to tylko Hans Ulrich. Po kolejnym "Niech żyje Jörg Hans Ulrich!" Jeden z muzyków powiedział mu, że to imię nowego sołtysa, który na wiosnę sam wyznaczył hrabiego.
Hrabia podziękował w Rębiszowie za piękne przewodnictwo i opiekę i wysłał mieszkańców Kwieciszowice z powrotem do domu. Może chciał omijać wejście do zamku 'przesiąknięty' przez piwo. W ten sposób hrabia przybył do swego zamku pod spokojny akompaniamentem, ale zalane w trupa i mieszkańców z Kwieciszowic nadal świętowali aż do późnej nocy. W końcu już nie mieli po dłuższym czasu taka dobra impresa w swoim państwo.
Vervolgens
werd de graaf op de wagen geladen, en de reis ging eerst naar de
boswachterij, waar nog enkele bagagestukken opgeladen werden en
verder naar Blumendorf, Kunzendorf en Rabishau. Vandaar ging een weg
door de velden naar de Greiffenstein.
De
muzikanten die de stoet tot dan toe begeleid hadden, waren echter door
het sterke drankgebruik steeds onzekerder geworden, zodat het geen
groot plezier meer was, om naar hen te luisteren. Men had onderweg
ook steeds de graaf laten ‘lang leven’. In elk dorp waar men
doortrok, klok het luid: ‘Lang leve Christoph Leopold, lang leve
Christoph Leopold!’ en vele bewoners namen de kreet over. Zo werd
van het gewondentransport eerden een triomftocht, waarvan de oude
graaf duidelijk van genoot. Ook werd er luid: ‘Lang leve Jörg Hans
Ulrich!’ geroepen. De graaf wilde eerst nog corrigeren, dat de naam
van zijn vader slechts Hans Ulrich was geweest. Na een volgend ‘Lang
leve Jörg Hans Ulrich!’ werd hem door één van de muzikanten
verteld, dat dit de naam van de nieuwe schout was, die de graaf zelf
in het voorjaar benoemd had.
De
graaf bedankte in Rabishau hartelijk voor de mooie begeleiding en
verzorging en stuurde de meegelopen Blumendorfer weer naar huis
terug. Misschien wilde hij zich een door bier doordrenkte intocht op
zijn burcht besparen. Zo kwam de graaf onder een rustige begeleiding
maar stomdronken op zijn burcht aan, en de Blumendorfer feestten nog
tot diep in de nacht. Ze hadden tenslotte al lang niet meer zo’n
vrolijk feest in hun heerschap meer gehad.