Boża Góra latach 30
Jelenia Góra , 04 lipca 1425
Wczoraj wieczorem byłem jeszcze w ciemnym karczma w Kwieciszowice, dziś jestem w zupełnie innym świecie:wesoły czysty dom w miasta.
Ten noc w karczma gdzie wczoraj spędziliśmy noc po naszym łamanego kołem, chyba zawsze będą pamiętać, chociaż nie wiele tam się wydarzyło. Hans i ja poszliśmy spać na czas. Kiedy obudziłem się w nocy i zauważyłem, że ktoś położył się koło mnie na moje łóżko. Ze względu na silną zapach popiel, która penetrowała w moim nos, od razu wiedziałem, że to ta dziewczyna, która spotkałem wieczorem w jadalnia. Najpierw leżała w dłuż obok mnie, ale potem rolowała się je jak kot, a czołgała się blisko do mojego ciała. Wkrótce zauważyłem jej spokojne oddech, że popadła w głęboki sen. Poczucie "konieczności ochronienie" nagle ogarnęło mnie. Powoziłem moja ręka na ją ramieniem i przyciągnął ją jeszcze mocniej do mnie. Nie, to nie tylko poczucie musieć, ale również można i chcieć.
Czułem się jak tego popołudnia, kiedy utrzymywali nas jeźdźcy z Zgorzelec. Najpierw miałem uczucie "muszę interweniować." Na pewno byłem jedyne miedzy wielu pomocników furmani, umiejących czytać i pisać, które był przyzwyczajone z innymi ludźmi z pomocą słów się wyrazić. Z tego wynikło dla mnie; muszę interweniować. Potem miałem taki szczęśliwego wrażenie, że błogi pozwolono interweniować, bo byłem w stanie robić więcej niż inni. Teraz przyszedł na mnie jeszcze raz te same uczucia, pierw to obowiązkowe musieć , a potem to beatyfikujące uczucie można i być w stanie. Byłem przeczesz syn od poszanowane handlarz z Zittau, mogłem i chciałem chronić ta dziewczynę. Ale chronić przed co? Nie wiedziałem. W ogóle wiedziałem nic o niej. Ale miałem pewne uczucie, aby ją chronić. Naprawdę kiedyś będzie to jasne. Z takimi myślami, chyba zasypiałem.
Hirschberg, 4 juli 1425
Gisterenavond was ik nog in de donkere herberg in
Blumendorf, vandaag ben ik in een heel andere wereld: een vrolijk zuiver huis
in de stad.
De nacht in de herberg waar we gisteren, na ons gebroken
rad overnachtten, zal me wel altijd in herinnering blijven, hoewel er niet veel
gebeurde. Hans en ik waren op tijd gaan slapen. Ik werd ‘s nachts wakker en
merkte dat iemand langs me op mijn lager kroop. Door de sterke asgeur, die mijn
neus binnen drong, wist ik meteen, dat het het meisje was dat ik ’s avonds in
de herberg getroffen had. Ze vleide zich eerst lang gestrekt naast me, maar daarna
rolde ze zich op als een poes, en kroop dicht tegen mijn lichaam. Weldra merkte
ik aan haar rustige ademhaling dat ze in een diepe slaap gevallen was. Het
gevoel van ‘het moeten beschermen’ kwam plotseling over mij. Ik sloeg een arm
om haar heen, en trok haar nog vaster tegen me aan. Nee, het was niet alleen
een gevoel van moeten maar ook van mogen en willen.
Het voelde als die middag, toen de Görlitzer ruiters
ons aanhielden. Eerst was er een gevoel van ‘ik moet ingrijpen’. Ik was zeker de
enige onder de vele voerknechten, die lezen en schrijven kon, die het gewend
was, met andere mensen door middel van
woorden zich uit te drukken. Daaruit volgde voor mij; ik moet ingrijpen. Daarna
had ik het gelukzalige gevoel, dat ik ingrijpen mocht, omdat ik meer kon als de
anderen. Nu overkwamen me weer diezelfde gevoelens, eerst het verplichtende
moeten, en dan het gelukzalige gevoel van kunnen en mogen. Ik was toch de zoon
van een aangeziene koopman uit Zittau, ik kon en wilde dit meisje beschermen.
Maar waarvoor beschermen? Ik wist het niet. Ik wist toch helemaal niets van
haar. Maar ik had het zekere gevoel haar te moeten beschermen. Het zou heus wel
ooit duidelijk worden. Met zulke gedachten ben ik zeker ingeslapen.