Henrietta von Gersdorf
Marie-Louise
opowiedziała mi później, jak zgromadzenie braterskie pochodzi od
emigrantów z Mähren. Hrabia Nikolaus Ludwig von Zinzendorf, po
ukończeniu szkoły w Frankischen Stiftungen w Halle i uzyskaniu
tytułu prawnego, został urzędnikiem państwowym na dworze
królewskim w Dreźnie. Chciał się ożenić, a w maju 1722 r. kupił
majątek Berthelsdorf od swojej ukochanej babci Henriette von
Gersdorf w Großhennersdorf jako przyszły majątek rodzinny. Kilka
dni później na osiedlu pojawili się emigranci ewangelicki
z Mähren, wyczerpani, głodni i zdesperowani. Hrabia Zinzendorf
zabrał ich do domu i obiecał im pomóc.
Marie-Louise opowiedziała tę część życia swojego dziadka tak przenikliwie iz takim oddaniem, że miałem łzy w oczy. To musiało być najbardziej imponujące, a więc najważniejsze wydarzenie w jego życiu dla hrabiego. Do tego czasu miał prawdopodobnie wiele różnych celów, ale nigdy tak naprawdę nie był szczęśliwy i pełen entuzjazmu. W szczególności życie w Dreźnie na dworze królewskim wcale go nie zadowoliło.
Teraz rozpoznał w bezradnych ludziach, którym przydzielono mu jego przewidywane zadanie życiowe, co również zmusiło go do natychmiastowego działania. Kilka tygodni później pierwsze drzewo zostało wycięte na odpowiednim kawałku ziemi w jego Hutbergu na budowę domu dla uchodźców. Był to 17 czerwca 1722 r., dzień ustanowienia osady Herrnhut, która była obchodzona co roku od tego czasu.
Tutaj, w relacji Marie-Louise na temat tych ważnych wydarzeń, przypomniałem sobie moją matkę. Dla niej bardzo odmienne zdarzenie w ramionach ukochanego dziadka, doświadczyć ruja pary sarny, doprowadziły również do wydarzenia decydującego o życiu. Przynajmniej czułem to, kiedy czytałem jej historię. Późniejsze spotkanie z Philippem Gotthardem Schaffgotschiem, relacjami z nim i nieustannym poświęcaniem mediacji między dwoma religiami na Śląsku, było koniecznymi konsekwencjami.
Teraz ja, wyczerpany pruski żołnierz, mogłem spowodować podobne doświadczenia z Marie-Louise. To dało mi poczucie szczęścia nieznane mi, stworzyło więź z małą Marie-Louise, nie wiedząc o niej wiele.
Marie-Louise opowiedziała tę część życia swojego dziadka tak przenikliwie iz takim oddaniem, że miałem łzy w oczy. To musiało być najbardziej imponujące, a więc najważniejsze wydarzenie w jego życiu dla hrabiego. Do tego czasu miał prawdopodobnie wiele różnych celów, ale nigdy tak naprawdę nie był szczęśliwy i pełen entuzjazmu. W szczególności życie w Dreźnie na dworze królewskim wcale go nie zadowoliło.
Teraz rozpoznał w bezradnych ludziach, którym przydzielono mu jego przewidywane zadanie życiowe, co również zmusiło go do natychmiastowego działania. Kilka tygodni później pierwsze drzewo zostało wycięte na odpowiednim kawałku ziemi w jego Hutbergu na budowę domu dla uchodźców. Był to 17 czerwca 1722 r., dzień ustanowienia osady Herrnhut, która była obchodzona co roku od tego czasu.
Tutaj, w relacji Marie-Louise na temat tych ważnych wydarzeń, przypomniałem sobie moją matkę. Dla niej bardzo odmienne zdarzenie w ramionach ukochanego dziadka, doświadczyć ruja pary sarny, doprowadziły również do wydarzenia decydującego o życiu. Przynajmniej czułem to, kiedy czytałem jej historię. Późniejsze spotkanie z Philippem Gotthardem Schaffgotschiem, relacjami z nim i nieustannym poświęcaniem mediacji między dwoma religiami na Śląsku, było koniecznymi konsekwencjami.
Teraz ja, wyczerpany pruski żołnierz, mogłem spowodować podobne doświadczenia z Marie-Louise. To dało mi poczucie szczęścia nieznane mi, stworzyło więź z małą Marie-Louise, nie wiedząc o niej wiele.
Later
heeft Marie-Louise me verteld, hoe de broedergemeente uit emigranten
uit Mähren ontstaan is. Graaf Nikolaus Ludwig von Zinzendorf was na
zijn schoolopleiding aan de Frankischen Stiftungen in Halle en een
rechtenstudie, staatsbeambte aan het koninklijke hof in Dresden
geworden. Hij wilde trouwen en kocht in mei 1722 het goed
Berthelsdorf van zijn geliefde grootmoeder Henriette von Gersdorf in
Großhennersdorf als toekomstig familiebezit. Enkele dagen later
verschenen daar op het landgoed protestante emigranten uit Mähren,
uitgeput, uitgehongerd en vertwijfeld. Graaf Zinzendorf nam ze in
huis en beloofde, hen te helpen.
Marie-Louise
vertelde dit deel uit het leven van haar grootvader zo indringend, en
met zulke toewijding, dat bij mij de tranen kwamen. Het moet voor de
graaf werkelijk het indrukwekkendste en daarmee de belangrijkste
gebeurtenis in zijn leven geweest zijn. Tot dan toe had hij
waarschijnlijk vele verschillende doelen gehad, maar was hij nooit
echt gelukkig en vol enthousiasme geweest. In het bijzonder
bevredigde hem het leven in Dresden aan het koninklijke hof helemaal
niet.
Nu
herkende hij in de op hem aangewezen hulpeloze mensen zijn vooruit
geziene levenstaak, die hem ook onmiddellijk liet handelen. Enkele
weken later al, werd er op een geschikt stuk grond van zijn bezit aan
de Hutberg de eerste boom gekapt voor de bouw van een huis ten
behoeve van de vluchtelingen. Dat was 17 juni 1722, de dag van de
oprichting van de nederzetting Herrnhut, die vanaf toen elk jaar
feestelijk gevierd werd.
Hier,
bij Marie-Louises uiteenzetting van deze belangrijke gebeurtenissen,
moest ik aan mijn moeder denken. Voor haar had een heel anders
geaarde gebeurtenis in de armen van haar geliefde grootvader, het
meebeleven van de bronst van een reekoppel, ook voor een
levensbeslissende gebeurtenis geleid. Zo had ik het tenminste
gevoeld, toen ik haar verhaal las. De latere ontmoeting met Philipp
Gotthard Schaffgotsch, de band met hem en de steeds voortdurende
opofferende bemiddeling tussen de beide religies in Silezië, waren
de noodzakelijke gevolgen daarvan.
Nu
lijk ik, de uitgeputte Pruisische soldaat, bij Marie-Louise
mogelijkerwijs een soortgelijke belevenis te hebben veroorzaakt. Mij
gaf dat een mij onbekend geluksgevoel, het schepte een band met de
kleine Marie-Louise, zonder dat ik veel van haar wist.