Odpowiadanie dziadka miałem cały czas w mojej głowie. Słuchałem w tym tak wiele dobrego o rodzinny Schaffgotscha na zamek Gryf, że zdecydowałem opuścić wieżę rycerską na Bobru i jechać tam. Dziadek miał po śmierci mojej matki kupił konia dla mnie. Położyłem worek skórzane z tej kilku rzeczy który miałem na mojego konia i odjechałem. Było to z jednej z pierwszego dni kwietnia. Słońce było już dość ciepło i kwiaty wyrastały wszędzie. Mój nastrój był z każdej mili który byłem dalej od starej wieży rycerskiej, lepiej. Wkrótce śpiewałam na moim rumaku wesoły piosenki. Szybko trafiłem do Rybnica na głównym szlaku handlowym z Jelenia Góra do Zittau i karmiłem konia u Państwowe gospodarstwo. Tutaj było bardzo dużo ruch ponieważ, blisko byli w trakcie budowanie zamek. Wołali do mnie, czy ja szukałem pracy. Przydali ich mocne, młodzi mężczyźni. Jednak odrzuciłem propozycję. Teraz dotarło do mnie, jak wolny ja byłem. Mogłem wziąć pracę. Mógłbym zostać tu. Może znalazłbym przyjaciół albo miły dziewczyna? Ale chciałem, jechać dalej.
Pod wieczór dotarłem do Kwieciszowice Tu był piękny nowy karczma na ulicy. Stara karczma stała się zbyt mała, ponieważ transport towarów ze Śląska do Łużyce w ostatnich latach znacznie się zwiększyła. A młody, nowe właściciel obok stary dom powstał nowy budynek z wielu pokoi i dużej sali. Wiele wozów na nocowanie jechali już w sadu i słudzy furmani siedzieli razem w sali, pili i rozmawiali o swoich podróżach. Tam było bardzo głośno. Ja nie miałem pieniędzy, żeby kupić cos. Dlatego dalem mojego konia do picie, jadłem chleb i kiełbasę z mojego worek skórzane i spałem w stajni, bo to nic nie kosztowało.
De verhalen
van grootvader gingen steeds weer door mijn hoofd. Ik had daarin
zoveel goeds over de familie Schaffgotsch op de Greiffenstein
gehoord, dat ik besloot om de riddertoren aan de Bober te verlaten en
daarheen te gaan. Grootvader had na mijn moeders dood een paard voor
mij gekocht. Ik legde de velzak met mijn weinige spulletjes op mijn
paard en reed weg. Het was op één van de eerste aprildagen. De zon
scheen al behoorlijk warm en overal ontsproten de bloemen. Mijn
stemming werd met elke mijl die ik verder van de oude riddertoren af
was, beter. Weldra zong ik op mijn ros een vrolijk lied. Al snel kwam
ik bij Reibnitz op de grote handelsweg van Hirschberg naar Zittau, en
liet mijn ros bij een heerboerderij vreten en zuipen. Het was hier
heel druk, want vlakbij werd een slot gebouwd. Men riep naar mij, of
ik werk zocht. Men kon sterke, jonge mannen goed gebruiken. Ik wees
het aanbod echter af. Mij werd nu duidelijk, hoe vrij ik was. Ik had
werk kunnen aannemen. Ik had hier kunnen blijven. Misschien had ik
vrienden of een net meisje gevonden? Maar ik wilde verder trekken.
Tegen de
avond bereikte ik Blumendorf. Hier was een mooie nieuwe herberg aan
de straat. De oude herberg was te klein geworden, sinds het transport
van goederen uit Silezië naar de Lausitz in de laatste jaren flink
was toegenomen. Een jonge, nieuwe eigenaar had langs het oude huis
een grote nieuwe bouw met veel kamers en een grote zaal neergezet.
Veel wagens om te overnachten waren de hof al binnen gereden, en de
voerknechten zaten in de zaal bij elkaar, dronken en vertelden over
hun reizen. Daar ging het er luid aan toe. Ik had geen geld om iets
te kopen. Daarom gaf ik mijn paard te drinken, at het brood en de
worst uit mijn velzak en sliep in de paardenstal, want dat kostte
niets.